Pole ryżowe, Prambanan (Jawa) |
Pole ryżowe, Borobudur (Jawa) |
Pole ryżowe, Kintamani (Bali) |
Kiedy się żyje w takim klimacie przestaje się zauważać pewne oczywiste dla tubylców udogodnienia.
Chwila przed |
Taki tam deszczyk |
Przed wejściem do sklepu czy na przystanku często czekają dzieciaki, które za drobną opłatą użyczą swojej parasolki. A właściwie dlaczego nie przeczekać? Pod wiaduktem, albo na zadaszonej kładce dla pieszych nad ulicą.
Trochę pada na stolik w restauracji |
Czasami kultury i pomysłowości możemy uczyć się właśnie od tzw. dzikich, zresztą gdy spojrzeć na naszych rodaków i inne nacje poza granicami to różnie z tym bywa, nie wiadomo kto bardziej dziki...
OdpowiedzUsuńKiedyś ulewa spotkała mnie w Toruniu na dworcu PKS, a że był w remoncie to kasy i poczekalnia w baraku. Do stanowiska odjazdu autobusów około 200m, z nieba ściana wody, ale kierowcy nie przyszło do głowy podjechać pod barak. Jechałyśmy z koleżanką na stojąco, bo kapało z nas jak z prania...kierowca zapytany czemu nie podjechał kawałek po pasażerów, wzruszył ramionami (jemu przecież na głowę nie pada)
Czasem się zastanawiam kto jest dziki, a komu pi prostu brak ogłady.
UsuńCo kraj, to obyczaj. W Polsce japonki przydają się w zasadzie na plaży. Kiedy pada, zwykle jest zimno, więc całe buty praktyczniejsze. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWciąż mam problem z tym, że deszcz nie oznacza ochłodzenia. Ale mimo upałów widuję tu elegantki w kozakach. Trzeba pocierpieć, żeby być piękną ;)
UsuńNie wiem, ale zdaje mi się, że nie nad każdą kobietą w Azji trzyma się parasol. Sądzę, że jednak masz uprzywilejowaną pozycję w tym względzie, a może się mylę?
OdpowiedzUsuńCo prawda że względu na kolor skóry i związane z nim domniemane bogactwo czasem jestem traktowana wyjątkowo. Ale akurat opisane sytuacje dotyczą wszystkich płci i ras ;)
UsuńTo chyba bym sobie tam nie poradziła, bo okropnie japonek nie lubię:-)))
OdpowiedzUsuńTeż nie cierpię. Niszczę inne buty. I staram się unikać deszczu
UsuńDeszcz mi nie przeszkadza, dopóki nie jest zimny. A parasol teoretycznie mam w samochodzie, ale nie lubię. Wolę zmoknać.
OdpowiedzUsuńTutejsze "zmoknąć" oznacza być przemoczonym do suchej nitki. Po prostu przez całą drogę ktoś wylewa na Ciebie wiadro wody za wiadrem
UsuńCudna ta opowieść o parasolach. U nas w Polsce zdarza mi się parasol zgubić, zostawiam w autobusie, pociągu. Nigdy natomiast nie zdarzyło mi się parasola znaleźć. No cóż, bardzo klimatyczny ten Twój wpis. A problem suszy - i u nas potężny. Deszczu życzę. Czy dobrze?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Już się spełniło. Cały dzień padało z przerwami. Jesteś wiedźmą?
UsuńBardzo to wszystko ciekawe i widoki - marzenie. U nas też z pogodą dziwnie. Taka zima bez zimy. Rozwaliło mnie to użyczenie parasolki za drobną opłatą.
OdpowiedzUsuńA propos ryżu przypomniał mi się zabawny tekst pewnej piosenki, śpiewanej
(dawno temu)
przez Andrzeja Rosiewicza:
" Jedzcie ryż, a będziecie mieli bardziej skośne oczy, jedzcie ryż - a na potem problem warkoczy..."
Pozdrawiam.
PS Ciekawe, czy doskonałe zbiory ryżu przełożą się na jego cenę.
Oczy mi się już robią skośne. Ryż tani nie jest. Wolałabym, żeby nie drożał
UsuńHah, a nam (w tym mi oczywiście) zdarza się narzekać jak pokropi deszczyk :D Ale tutejsze rozwiązania pomijają zupełnie deszczową pogodą. Nawet u mnie w pracy po prostu nie mam gdzie rozłożyć parasolki i gnije mi złożona w kącie :P
OdpowiedzUsuńWidzisz?! Kolejny przykład narzekania :D
UsuńNarzekasz, że kropi deszczyk zamiast polewania wiadrami? Bo tutaj ludzie są przystosowani do takich ilości wody. Hahaha. Tutaj za to szatni w filharmonii nie ma ;)
UsuńKraje dalekiego wschodu, czasem przewyższają Europę w praktycznych i potrzebnych udogodnieniach. Kto u nas pomyślałby o parasolu dla pasażera samolotu, by wszedł suchy do środka i nie siedział jak zmoknięta kura przez całą podróż. Niby taka drobnostka, a bardzo ważna. Krajobrazy zapierają dech w piersi, Ewo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Tutaj w ogóle się dba o wygodę ludzi. Jeśli mają odpowiednio dużo pieniędzy. A przy okazji daje się zatrudnienie tym, którzy mają ich mniej. Trzeba też przyznać, że deszcz w Europie rzadko jest "do suchej nitki". Tutaj to codzienność.
UsuńOstatnio siąpi gęściutki deszcz ze śniegiem. Nieprzyjemnie, więc wolałabym polewanie cieplutką wodą. Serdeczności zasyłam.
OdpowiedzUsuńWszędzie dobrze gdzie nas nie ma ;)
UsuńOj, Ewo, fajnie tam u Ciebie i tak ...egzotycznie. Ja z chęcią przyglądam się tym widokom i opisom, ale zastanawiam się ile czasu potrzeba,żeby wreszcie w tak innym od polskiego otoczeniu i klimacie poczuć się jak u siebie, tzn. jak w ojczyźnie.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się też jaka jest mentalność rdzennych mieszkańców Sri Lanki
Chyba Ci nie odpowiem,bo nie wiem. Po ponad roku przyzwyczaiłam się do inności, ale chyba mam za mało czasu, żeby poczuć się jak u siebie. Rozumiem, że pytasz o mentalność Indonezyjczyków. Wciąż ich poznaję i wciąż się dziwię. Sa po prostu inni. W kilku wpisach próbowałam przybliżyć ich charakter. I pewnie jeszcze nie raz to zrobię. Zapraszam częściej!
Usuń