Zaczęło się od powodzi 1 stycznia. Nie było mnie wtedy w Jakarcie. Znajomi przysyłali dramatyczne zdjęcia. A to parking z zalanymi po dach samochodami. A to auta przepływające ulicą zamienioną w rwącą rzekę. A to karpie koi używające życia w kuchni zamienionej w stawik. To nie jest normalne.
Wraz z koleżankami z Women's International Club (WIC) odwiedzałam tych najbardziej poszkodowanych. Byłam u staruszki, której dom już był osuszony. Zastałyśmy ją przy czyszczeniu foteli. Przy użyciu szczoteczki do zębów i dużej ilości wody usiłowała pozbyć się błota z tapicerki. Jaki to smutny widok i syzyfowa praca. I jak bardzo ucieszyła się z 2 litrów ryżu, torebki cukru i 2 jajek!
Wczoraj byłam w szkole, która poprosiła WIC o pomoc. Trudno było znaleźć to miejsce. Deszcz padał obficie i trochę się zakręciliśmy w gąszczu małych uliczek. W końcu stały się tak ciasne, że samochód nie mógł wjechać. Ostatnie 300 metrów przeszłyśmy pieszo. Nie było źle, uliczki (chodniczki?) są tam wybetonowane. Woda spływała z nich do kanałów, albo do ... położonych niżej domów. Tak, podniesiono ulicę, nie przewidując, że domy zostają niżej. Co ciekawe, również boczne ścieżki leżą niżej, część z nich, kiedy tamtędy przechodziłyśmy była już zalana. Zresztą, poziom cieczy w kanałach też się mocno podniósł, miejscami nanosząc na drogę kupki śmieci. No i niestety, tuż przed szkołą nastąpiło znaczne obniżenie terenu. Nie była to łatwa do przeskoczenia kałuża, a całkiem spore bajorko. Brnęłyśmy przez nią, po kolana w wodzie. Dlatego Indonezyjczycy chodzą w klapkach.Woda ich nie niszczy i łatwo je wysuszyć. Ale nie buty były moim zmartwieniem. Prześladowała mnie myśl, że ta woda to nie tylko deszczówka, że ścieki z płynącego obok kanału już zdążyły wylać, a nawet jeśli nie, to całe zło zawarte w kupie śmieci pod ścianą już do bajora spłynęło. A chłopcom wracającym ze szkoły, wcale to nie przeszkadzało. Szczęśliwi pluskali się w kałuży.
![]() |
A po szkole zabawa w kałuży! |
Smutne to, że zawsze najbardziej cierpią najbiedniejsi. Gdzieś czytałam, że mają przenieść stolice Indonezji gdzieś indziej własnie przez to ryzyko zalania. Prawda to? A za oknem własnie ulewa... a jest luty, powinno padać, ale nie deszcz przecież.
OdpowiedzUsuńProces budowy nowej stolicy już się zaczął. Ma powstać za 5 lat na Kalimantanie. Ale nie o powodzie tu chodzi, bo pada przecież wszędzie. Raczej o ład architektoniczny. Jakarta stała się zbyt zatłoczona i zakorkowana. Wątpię czy uda im się sensowniej zaplanować nowe miasto. Trzeba wierzyć!
UsuńTutaj, jak wiesz, deszcz nie oznacza ochłodzenia.
Bardzo to smutne. Ale na żywioł nie ma rady. Powodzie niszczą również Japonię, wiem jak to jest, choc nie z własnego doświadczenia.
OdpowiedzUsuńPowodzie rzecz jasna zdarzają się wszędzie. Tutaj niestety się nie zdarzają. Są codziennością
UsuńJedną z najbardziej bolesnych strat jest właśnie strata domu: miejsca do życia, regeneracji sił, poczucia się bezpiecznym. Staruszka i jej fotel....Jak dobrze ją rozumiem :(
OdpowiedzUsuńJa wiem, że te meble należałoby wyrzucić. Dla niej to był nie tylko majątek, ale całe życie.
UsuńA ja narzekam na nadmiar deszczu u mnie. Chociaż padało i pada dużo to jednak tak dramatycznych sytuacji nie mamy. To wyglada strasznie i przygnębiająco.
OdpowiedzUsuńW górach jesteście, wszystko spływa
Usuń...nie znam żadnego bogacza,który by umiał,cieszył się jak biedak z drobnostki.
OdpowiedzUsuń...zaciekawiło mnie coś innego, z czego uformuję pytanie. Może chociaż w malutkiej części zna Pani odpowiedź.Czy,tam gdzie ludziom,nikt nie "pomagał" (mam na myśli okupantów ,białych,żółtych, biznesmenów, ekologów...) żyje się gorzej , lepiej czy jednak szcześliwiej ?
Chyba nie rozumiem pytania. Komu się żyje? Lepiej, gorzej, szczęśliwej w stosunku do kogo/czego? Jaki ma być punkt odniesienia? I co to znaczy lepiej? Przecież to bardzo subiektywne jest.
UsuńSzczęście nie ma punktu odniesienia.
UsuńAle jego odczuwanie jest subiektywne. Przy czym w pytaniu nie chodzi chyba o szczęście jako takie."Bardziej" (lepiej, szczęśliwej) może być tylko w stosunku do ... punktu odniesienia.
UsuńChyba...nie jestem w stanie wyjaśnić Pani co mam na myśli. Coś co dla mnie jest oczywiste ... Szczęście widać w oczach nawet umierających ale chyba nie powinnam ...niech zasypują istotę ,czym popadnie, inni. Mają w tym wprawę.
UsuńA czy widać, że są szczęśliwsi?
UsuńZajrzałam i spodobało mi się.
OdpowiedzUsuńU mnie pada deszcz ze śniegiem.
Rozgość się, zapraszam.
UsuńMoże jednak będzie zima?
Albo powodzie, albo susze i pożary...podobno na naszej planecie tak już będzie i to coraz gorzej. Wysłuchałam wczoraj jakiegoś pana , fachowca od wód na Ziemi, który nakreślił problemy, głównie z winy człowieka. Zamiast kłócić się o politykę, albo rywalizować w zbrojeniach, powinniśmy wszyscy zatroszczyć się o sprawy naprawdę ważne.
OdpowiedzUsuńPrzykre, że biednemu to i natura nie sprzyja...
Przeczytałam niedawno "Historię pszczół". I myślę, że to jest całkiem realny scenariusz. Będziemy pędzelkami zapytać kwiaty, a i tak żywności nie starczy
UsuńPrzeczytałam uważnie, gdyż coraz więcej anomalii przyrody spada na człowieka. Powodzie, pożary, trzęsienia towarzyszą od zawsze, ale człowiek nie nauczył się im zapobiegać.
OdpowiedzUsuńU nas też buduje się na terenach zalewowych, osuwiskach, choć ludzie wiedzą o tym, a architekci zatwierdzają, więc domy powstają, choć nie są to domy biedoty jak w Indonezji.
Serdeczności zasyłam
Tutaj ludzie żyją blisko natury, akceptują jej kaprysy. A ich domy... cóż. Ani żaden architekt ich nie projektował, ani nikt nie zaakceptował budowli
UsuńPodobno władze kraju rozważają przeniesienie stolicy z powodu tych podtopień. A u nas na odwrót, coraz bardziej sucho i to też jest niepokojące, i przynosi szkody.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom tutaj też jest coraz bardziej sucho.
UsuńPrzeniesienie nie jest rozważane. Decyzja została podjęta, machina ruszyła.
Żywioł to chyba najgorsze co może spotkać człowieka. A jeszcze gorzej, że najbardziej cierpią najbiedniejsi.
OdpowiedzUsuńTutaj ludzie żyją w rytmie działania żywiołów: trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, ulewne deszcze. Znają to i godzą się z tym
UsuńPoziom wód cały czas rośnie. Niedługo więcej miast będzie miało takie problemy. Nie wyobrażam sobie stracić całego dobytku. Ogromne wyrazy współczucia dla osób po takiej tragedii.
OdpowiedzUsuńTutaj to coroczna atrakcja. Ludzie przywykli.
UsuńNiestety często to najbiedniejsi najbardziej cierpią. Nie rzadko tracąc dorobek całego życia :(
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że ten dorobek bardzo niewielki jest
UsuńTo bardzo smutne, ciężko się żyje biednym Indonezyjczykom... Każda pomoc jak widać bardzo potrzebna.
OdpowiedzUsuńNiestety, wielu potrzebuje pomocy nawet jak nie ma deszczu
UsuńBardzo smutne i szczerze współczuję ludziom, którzy ucierpieli. Żywioły powodują zniszczenia w wielu miejscach na Ziemi i nikt specjalnie się tym nie przejmuje ( z wyjatkiem instytucji charytatywnych) A już na pewno nie rządy krajów. Mielismy też tego dowód w naszym kraju podczas powodzi w 1998 roku.
OdpowiedzUsuńInstytucje charytatywne też niestety działają różnie. Dlatego lubię pomagać bezpośrednio. Wiem, że te pieniądze trafiają do potrzebujących, a nie do urzędasów.
UsuńNie wszystkie dzieci w czasie deszczu się nudzą(co widać na Twoim zdjęciu). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to opisałaś. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyla Krysia
OdpowiedzUsuńTrudno uwierzyć, że to zdjęcie z rybkami jest prawdziwe. Naprawdę mocny wpis.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNa pewno niektórym się podoba taki styl życia
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zosatło opisane.
OdpowiedzUsuń