
Pierwsze z nich obchodziliśmy 21 marca. Światowy Dzień Zespołu Downa. Z tej okazji założyłam skarpetki nie do pary. Taki symbol zamieszania z chromosomami. Gdybyście mieli ochotę na szalone skarpetki, to są do nabycia w firmie Johna, mężczyzny z zespołem Downa, który chce się dzielić swoją radością produkując śmieszne skarpetki. Sklep znajdziecie TUTAJ
2 kwietnia ubiorę się na niebiesko, na znak solidarności z autystami. Można też założyć koszulkę zakupioną w sklepie mamy Małego Wojownika. Czyli TUTAJ. Nie podaję linku do konkretnej koszulki. Cała strona jest warta uwagi. To na niej znalazłam historię o urodzeniu niepełnosprawnego dziecka.
Witajcie w Holandii
Emily Perl Kingsley
(w moim nieudolnym i swobodnym tłumaczeniu)
Oczekiwanie na dziecko jest jak planowanie wspaniałej podróży. Na przykład do słonecznej Italii. Kupujesz przewodniki i snujesz wspaniałe plany. Colosseum. Dawid Michała Anioła. Gondole w Wenecji. Nawet uczysz się kilku zwrotów w języku Petrarki. "Buon giorno, come stai?" Brzmi jak muzyka. Och, jesteś taka podekscytowana!
Po miesiącach przygotowań ten dzień w końcu nadchodzi. Pakujesz się, pędzisz na lotnisko. Kilka godzin później samolot zniża się do lądowania. Nie możesz się doczekać. Stewardessa ogłasza: "Witamy w Holandii". "W Holandii? Dlaczego w Holandii? Ja chciałam do Włoch! Całe życie marzyłam o podróży do Włoch!" Cóż, plan lotu się zmienił. Wylądowałaś w Holandii i nie masz wyjścia. Ważne, że nie zabrali Cię do jakiegoś obrzydliwego, przerażającego, brudnego, pełnego chorób i zarazy miejsca. To jest po prostu inne miejsce.
Cóż, musisz kupić nowe przewodniki, nauczyć się innego języka. Spotkasz ludzi, których być może nigdy byś nie spotkała.
To tylko inne miejsce. Nie tak modne jak Włochy, nie tak popularne. Spokojniejsze i mniej krzykliwe. Skoro już tu jesteś odetchnij i rozejrzyj się. Zauważysz, że w Holandii są wiatraki, tulipany... Mają tam nawet Rembrandta!
Wszyscy, których znasz jeżdżą do Włoch. Ciągle się chwalą jakie cudowne wakacje tam mieli. I całe życie będziesz mówić "Tak, to tam powinnam być. Tę podróż planowałam" Nigdy, przenigdy nie przestanie boleć. Bo utrata marzeń jest stratą wyjątkową. Ale... jeśli będziesz wciąż żałować, że nie pojechałaś do Włoch możesz nigdy nie odkryć tych niezwykłych, wspaniałych rzeczy jakie ofiaruje Ci ... Holandia.
Oryginał znajdziecie TUTAJ
Nie zawsze upragnione, oczekiwane przez 9 miesięcy (a czasem dłużej) dziecko jest takie jak sobie wymarzyliśmy. Prawdę mówiąc rzadko takie jest. Czasem rodzi się dziecko nietypowe, zupełnie wyjątkowe, inne. Wiemy, że jesteśmy w Holandii. Ani gorszej, ani lepszej niż Włochy. Innej.
Nie zawsze upragnione, oczekiwane przez 9 miesięcy (a czasem dłużej) dziecko jest takie jak sobie wymarzyliśmy. Prawdę mówiąc rzadko takie jest. Czasem rodzi się dziecko nietypowe, zupełnie wyjątkowe, inne. Wiemy, że jesteśmy w Holandii. Ani gorszej, ani lepszej niż Włochy. Innej.
Skarpetki są super, może zamówię dla moich panów...
OdpowiedzUsuńKażda podróż bywa niespodzianką, nie zawsze oczekiwana, ale zawsze wychodzę z założenia, że już samo podróżowanie jest przygodą i jeśli coś nie sprzyja planom, zmieniamy plany, po prostu. Życie to nie bajka, warto czasem zmierzyć się z różnymi przeszkodami, nawet dla sprawdzenia siebie...
Otóż to. Czasem w miejscach zupełnie nieplanowanych znajdujemy coś wspaniałego.
UsuńCóż... Mogę tylko mieć nadzieję, że (w razie czego) potrafiłbym sprostać wyzwaniu...
OdpowiedzUsuńCzasem nie ma wyjścia i sprostać trzeba!
UsuńTaka historia: mój syn od kiedy mógł sam decydować, nosi dwie różne skarpetki; "bo czemu nie?"; wszyscy o tym wiedzieli i przyzwyczaili się. A teraz się dowie, że to może być dodatkowo wyrazem solidarności. Spodoba mu się. Do sklepu zaraz zajrzę.
OdpowiedzUsuńTen zwyczaj, jak przystało na ojca, przeniósł na córkę i rano razem wybierają jaką parę sobie dobiorą.
Dziecko inne, jakkolwiek, to duży trud. Ludzie nie lubią inności.
Zmaganie się z reakcjami na widok rożnych skarpetek już jest trudne. A co dopiero inne dziecko!
UsuńZastanawiam się, dlaczego tak trudno zaakceptować nam inność, dlaczego nie umiemy pochylać się nad niepełnosprawnością, i dlaczego tak mało mamy empatii dla pokrzywdzonych przez los.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że przytoczyłaś tę historię. Przepiękna, pouczająca i chwytająca za serce.
Serdeczności zasyłam
W niektórych kulturach inność jest uznawana za dar. Ale najczęściej jednak za karę boską. Myślę, że Ci ludzie niekoniecznie są pokrzywdzeni przez los. Bardziej przez otoczenie
UsuńBardzo fajne te Twoje skarpetki. Niby nie do pary, ale pasuja do siebie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa i bardzo pouczająca ta opowieść o Holandii. Myślę, że można tak opisać nie tylko historię urodzenia niepełnosprawnego dziecka, ale też inne nasze działania w życiu.
Wszystkiego dobrego.
Właściwie masz rację. Zwłaszcza, że przecież z każdego innego niż oczekiwany efektu czegoś możemy się nauczyć.
UsuńJa akurat doleciałem do Włoch, ale wiem, że nie wszyscy mieli/mają taką możliwość. Holandia jednak też jest piękna, w życiu są sprawy ważne i ważniejsze.
OdpowiedzUsuńJasne, że jest piękna. Nie każdy umie to piękno dostrzec, niestety
UsuńFajne skarpetki, od razu mi się spodobały. Dobre są takie inicjatywy, takie międzynarodowe dni, bo uświadamiają ludzi i pokazują, jak żyją ludzie niepełnosprawni, z różnymi zespołami. Nie każdy na co dzień się z nimi spotyka, czy ma takich ludzi w rodzinie, więc nie wie, jak to jest. Osobiście nie byłam ani we Włoszech, ani w Holandii. Zdecydowanie wolałabym Włochy.
OdpowiedzUsuńBa, każdy by wolał. Ale trzeba umieć się cieszyć tym co się ma.
UsuńTemat bardzo ważny. Przesłanie jasne. Tyle, że to jednak nie zawsze jest Holandia. Podróż po krainie,o której piszesz, jest dużo trudniejsza i bywa, że pełna zwątpienia. Tyle, że trzeba ją podjąć. Taki jest ten nasz ludzki los.
OdpowiedzUsuńMoże nie Holandia, ale też nie brazylijskie slamsy. Ani wioska trędowatych. Chociaż nie jest łatwo nie poddać się zwątpieniu.
UsuńTak czy inaczej - zapraszam Cię do Włoch, bo tam są najpiękniejsze dzieła renesansu.
OdpowiedzUsuńA podróże bywają naprawdę różne - sama o tym najlepiej wiesz.
Pozdrawiam najserdeczniej.
Ale Rembrandta nie mają!
UsuńUwielbiam Włochy. Wylądowałam w Azji. Też wcale nie tam gdzie planowałam. I nie jestem pewna czy chcę wracać
Piękny i wzruszający tekst. Bardzo ważny temat poruszyłaś Ewo. Ja borykam się z tym na co dzień, jestem inna i wiem jak trudno jest ludziom to zrozumieć, zaakceptować. Wszak nie urodziłam się taka, tylko zachorowałam później, to tak jakby mieszkać w pałacu i nagle znaleźć się w przytułku.
OdpowiedzUsuńHolandia, czy Włochy, hmm ... każdy kraj jest na swój sposób zadziwiający i przedstawia nam swoje bogactwa natury, wystarczy tylko dostrzec tą głębię i wyjątkowe piękno.
A skarpetki są super, niby różne, a tak do siebie podobne, takie wesołe, słodkie, a zarazem takie niewinne :)
Świetnie to podsumowałaś. Wystarczy dostrzec. Bo my jak te skarpetki, niby się różnimy, ale jednak jesteśmy niezwykle podobni
UsuńJako "ta inna" popłakałam się czytając post. Jednocześnie podziwiam ludzi, którzy uchodząc za innych, potrafią wypełniać swoje życie w sposób twórczy, ciekawy, bez użalania się nad własną odmiennością. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja się ciągle wzruszam kiedy to czytam.
UsuńPraca z "innymi" to moje życie. Bardzo mi tego brakuje. Bo "inny" to nie znaczy "gorszy".
widziałem młodą panią, która miała za krótkie dżinsy i jedną skarpetkę żółciuteńką w czarne samochodziki, a drugą wyblakło - niebieską w czarne stokrotki. trudno ominąć wzrokiem - nie wiedziałem skąd ta ekstrawagancja - może Twoje wyjaśnienie było rzeczywistością?
OdpowiedzUsuńJeśli to było 21 marca to na pewno nie ekstrawagancja.
UsuńA mnie wyjątkowo nie podoba się słowo niepełnosprawność.
OdpowiedzUsuńWiększości z nas wydaje się, że jesteśmy normalni.
Czy jesteśmy???
Może to taka autosugestia.
Brakuje nam świadomości przy realnej ocenie...
Nie snuję marzeń, bawię się tym co mam
Pozdrawiam
serdecznie
Bardzo dobry wpis
https://londynsrondyn.blogspot.com/
Ja nie lubię słowa "normalny". Zwłaszcza w kontekście dziecka, albo edukacji. O szkole mówię "masowa", a o dziecku "neurotypowe"
UsuńJaka piękna i metaforyczna opowieść! Muszę ją zapamiętać!
OdpowiedzUsuńMi też się spodobała. I można ją odnieść nie tylko do posiadania dziecka.
UsuńGrunt,to umieć poradzić sobie z tak niespodziewaną zmianą planów.Bywa również tak, że niby wylądujemy we Włoszech, a po latach okazuje się, że jednak ten kraj, nie zapewnia braku problemów.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nie tylko bywa. Marzenia zawsze są doskonalsze od rzeczywistości. Dzięki temu wciąż mamy o czym marzyć
UsuńBardzo trafne porównanie.. Prześlę Twój wpis dalej - obyśmy nie narzekali na takie niespodziewane zmiany planów. :)
OdpowiedzUsuńA skarpetki przepiękne - już wcześniej czytałam historię Johna, który dla wielu osób jest inspiracją.
Pozdrawiam cieplutko!
Skarpetki na zdjęciu pochodzą po prostu z dwóch par. John robi trochę inne, chyba zabawniejsze
UsuńPlany, plany i nic czasem z nich nie wychodzi. Przypomina mi to bohaterów książki Doroty Terakowskiej ,,Poczwarka". Długo planowali swoje życie. Mieli wszystko, ustabilizowaną karierę zawodową, piękny dom, wreszcie zdecydowali się na dziecko. Okazało się, że nie do końca spełniło ono oczekiwania rodziców. Zespół Downa, takie słowa usłyszeli tuż po porodzie. Matka stanęła na wysokości zadania, ojciec udawał, do 7 roku, dnia śmierci dziewczynki, że jej nie ma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
W "Poczwarce" była przepięknie opisana niezwykłość dziecka z Zespołem Downa, jego wspaniały, chociaż inny, świat.
Usuń