![]() |
Dekoracja w biednej dzielnicy |
Wyjeżdżamy wcześnie rano. Bo wprawdzie uroczystość zaczyna się dopiero o 9, ale musimy być w Pałacu dużo wcześniej. Okazuje się, że w tym roku zamknęli kompletnie drogę dojazdową. Musimy iść pieszo. Niby niedaleko, ale ja jestem w szpilkach! Teoretycznie można podjechać pałacowymi meleksami, ale zajmują je zorganizowane grupy.
Maszerujemy więc mijając gości, którzy przyjechali z najdalszych zakątków Indonezji. Skąd wiem? Są w strojach narodowych. Przepięknych. I co tam moje szpilki. Jak tu iść dźwigając na głowie kilkukilogramową, kapiącą złotem, sumatrzańską koronę? Chociaż są też stroje skromniejsze- z Kalimantanu pięknie haftowane koralikami czy ikat i pióra z prowincji Nusa Tenggara Timor. To piękna egzemplifikacja tegorocznego hasła obchodów: Berbeda tapi tetap satu. Co można rozumieć jako: Inni, ale wciąż jeden (naród).
Robi się coraz gęściej od fotografów. Nie pozwalamy sobie robić zdjęć. Znamy panów i podziwiamy ich sprawność. Kiedy uroczystość się skończy, będą chcieli nam te zdjęcia sprzedać za miliony złotych monet.
Przechodzimy przez bramki bezpieczeństwa i bramę Pałacu. A tu już słychać muzykę. Bo chociaż uroczystość jeszcze się nie rozpoczęła, to orkiestry grają, chór śpiewa, tancerze tańczą. Wszystko na ogromnym trawniku przed Pałacem Niepodległości.
Defilują żołnierze różnych formacji. Sporo wśród nich kobiet. Zwracam uwagę, że kobiety są bez broni. W szyku ustawiają się na placu. I już wiemy, że zaraz wejdzie prezydent i wiceprezydent. Oczywiście z żonami. Wszyscy w strojach narodowych z różnych regionów kraju.
A potem wjeżdża kareta. W godnej obstawie żołnierzy w strojach historycznych i narodowych. Z karety wysiada..., nie, nie prezydent, a żołnierka, która z czcią niesie Proklamację Niepodległości Indonezji i kładzie ja na mównicy. Jak co roku odczytywany jest tekst mówiący o różnorodności i jedności kraju podpisany przez pierwszego prezydenta, Sukarno. Następują salwy armatnie. I modlitwa za ojczyznę.
Czas na podniesienie flagi. Do prezydenta podchodzi przedstawicielka pocztu sztandarowego. Z szacunkiem odbiera flagę. Wycofuje się do szyku. Dosłownie wycofuje! Tyłem schodzi po schodach! Krokiem defiladowym do masztu. W czasie hymnu flaga jest rozwijana i równocześnie wciągana na maszt.
Potem kilka słów od prezydenta i następuje coś co zawsze mnie zadziwia. Na telebimie pojawia się twarz pilota odrzutowca. Składa meldunek prezydentowi, życzenia krajowi. Prosi o pozwolenie przelotu. Siap! I w tym samym momencie przelatuje nad naszymi głowami (co poznajemy tylko po ryku silników, bo uwinął się za szybko)
Dalej już tylko 150 chórzystów śpiewa pieśni patriotyczne, a publika im wtóruje.
Dirgahayu Indonesia!
*Tak, wiem, że już październik. Miło powspominać.
Bardzo spodobało mi się tegoroczne hasło: Inni, ale wciąż jeden naród.
OdpowiedzUsuńCzy tak na co dzień, też są wierni temu przesłaniu? Czy to tylko tak na pokaz?
Cóż, gdyby byli wierni, nie trzeba by o tym wciąż przypominać. Zwłaszcza teraz, po wszystkich wyborczych przepychankach. To wielkie i bardzo zróżnicowane państwo. Trudno utrzymać spójność. Nawet język został stworzony sztucznie, bo każda wyspa, a nawet każdy region ma własny. Dlatego taki nacisk kładzie się na wychowanie patriotyczne.
UsuńCzyli można być innym a jednocześnie częścią tego samego narodu. Czy to tak cieżko zrozumieć?
OdpowiedzUsuńNiestety ciężko, jak uczy historia
UsuńBarwy zupełnie nasze, tylko hasło święta nie pasuje, ale może wreszcie doczekamy się innego nastawienia do wszystkich innych, nie tylko wybranych.
OdpowiedzUsuń150 chórzystów naraz słyszałam tylko raz, gdy byłam na koncercie Bocellego w Poznaniu, tego to się dopiero słucha!
A tutejsi chórzyści dodatkowo wykonują układ choreograficzny i powiewają chorągiewkami w rytm pieśni!
UsuńNiesamowite, chciałabym to zobaczyć:-)
UsuńZapraszam 17 sierpnia!
UsuńA jak świętuje suweren poza oglądaniem części oficjalnej?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie tak jak zawsze, czyli jedząc.
UsuńA potem wszyscy rozchodzą się do domów czy bawią się i czczą Święto cały dzień?
OdpowiedzUsuńTutaj zabawa polega na najedzeniu się do syta. Goście prezydenta dostają lunchboxy i mogą się posilić w trakcie imprezy. Ale po niej, ogrody pałacowe muszą zostać opróżnione. Tuż za bramą już czekają sprzedawcy dóbr wszelakich. Czyli właściwie bawią się, ale już nie w Pałacu.
UsuńCiekawa relacja z tego wydarzenia
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńPrzepiękne zdjęcia utrwalające tak ważne wydarzenie. Odświętnie, podniośle ale bez zbytniego zadęcia obchodzi się w Indonezji Święto Niepodległości. A hasło godne naśladowania przez inne narody.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę
UsuńPięknie świętują Indonezyjczycy, a hasło genialne po prostu. Oglądać takie bogactwo strojów to raj dla oczu i pewnie zapomniałaś o zmęczonych stopach;)
OdpowiedzUsuńZapomniałam. Ale głównie dlatego, że czekało na mnie krzesełko w pobliżu wiatraka z nawilżaczem ;))
UsuńIntrygująca sprawa, niezwykle ciekawe podejście. Jak wiele możemy czerpać od innych. :)
OdpowiedzUsuńWychowanie patriotyczne to jedna z tych rzeczy, których im zazdroszczę
UsuńJeszcze nigdy nie czytałam nic o Indonezji - i to z pierwszej ręki! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się podoba :)
UsuńOjej. Zazdroszczę. Uściski przesyłam blogowe.
OdpowiedzUsuńOj tam. Nie ma czego :)
UsuńTakie święta jednoczą i dają poczucie dumy. Te piękne widowiska nie mają jednak przełożenia w rzeczywiste zbratanie, czego dowodem są walki o władzę, wpływy i pieniądze. I tak na całym świecie jest, niestety.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
jakoś musimy z tym żyć. I mieć poczucie jedności chociaż od święta.
UsuńFantastyczna fotorelacja. Z przyjemnością przeczytałam. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńUbawiłam się . Proszę wybaczyć, moje rozbawienie ale wspomniałam i nasze święto tyle ,że o naszym , jacyś wyjątkowo mili ludzie , mówią marsz faszystów a tu jakoś ani razu takiego zwrotu, takiej pogardy a przecież różnicy nie ma. Święto Niepodległości. Ciekawa jestem kiedy przebije się coś bliższe prawdy...opisywane przez panią świętowanie- ładne. Nasze-ładne.
OdpowiedzUsuńNasze świętowanie listopadowe kojarzy się szaro, deszczowo i zimno. Może to klimat czyni różnicę.
UsuńAleż ...piękne korowody...inne w Poznaniu. w różnych miastach różnie i tylko owa wszak z czasów stalinowskich przeniesiona propaganda, przeciwko wszystkiemu co polskie, która robi czasem wodę z mózgu. Czasami wydaje mi się to nadmiernie pompatyczne, ale jest i swobodniej tylko ,że tak jak wspomniałam wciąż trwa wojna o historię. Do tego dołącza się jeszcze Izrael, któremu nie w smak ,że dzierży prym w cierpieniu za drugą wojnę a le niekoniecznie sam. Jeśli w Polsce, mają dość odwagi i nie są skazywani na wieczne zapomnienie, ludzie zdejmujący nazwę ulicy Inka, nie są wyrzucani na śmietnik decydenci takich decyzji, jest miejsce na pracę i tworzenie i odtwarzanie.
UsuńAle się rozpisałam ale cóż...bywa i tak. Pozdrawiam serdecznie i wracam do pracy po której będzie świętowanie.
Super wspomnienia. Pozdrawiam po dłużej przerwie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam
UsuńDziekuję, że odwiedziłaś mojego bloga i zostawiłas "trop". Dzięki temu trafiłam do Ciebie. Podajesz fascynujące opisy kawałka nieznanego mi świata. Będę zaglądać... Pozdrawiam, Pola :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się podoba. Rozgość się, proszę.
UsuńNo to sobie zacznę czytanie Twojego bloga... krok po kroku... Bardzo interesujący jest. Takie niezwyczajne miejsca z pierwszej ręki... cudnie! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń