Holendrzy, którzy przybyli na indonezyjskie wyspy w XVII wieku byli zainteresowani szczególnie tutejszymi przyprawami. I na nich chcieli się bogacić. Ale jakieś 100 lat później, kiedy już się zadomowili na dobre, zaczęli zakładać plantacje kawy. Najpierw na Jawie, potem także na Sulawesi. Skoro były ziarna, potrzebne były też palarnie. I tak, w 1878 roku powstała palarnia kawy Bakoel Koffie. Nazwa jest oczywiście holenderska. Biznes się rozwijał i trwa do dziś.
Tak jak w każdej szanującej się palarni można tu nie tylko kupić ziarna, ale też po prostu napić się kawy. I oczywiście zjeść. Dania są tradycyjne, nawet można powiedzieć, że kultowe, indonezyjsko-holenderskie. Bardzo smaczne.
Storczyk niestety plastikowy |
Rawon to zupa z wołowiną. Ten dziwny brązowy kolor pochodzi od owocu (orzecha raczej, bo ma twardą skorupę) o nazwie kluwek. Zupa zawiera też kiełki fasoli. Podawana jest z ryżem i solonym kaczym jajkiem. Do tego krupuk, czyli indonezyjski chips o smaku krewetkowym. I obowiązkowo sambal z bardzo ostrej papryki.
Ayam bakar madu, czyli po prostu pieczony kurczak w sosie sojowo-miodowym. Pod udkiem leżały jeszcze kawałki smażonego tofu i tempeh.
Uwielbiam smażone banany. Zwykle robią je w cieście i smażą w głębokim tłuszczu. Tym razem zamówiliśmy grilowane. Były dokładnie takie jak powinny być- lekko twarde, lekko kwaskowe i posypane dużą ilością cukru pudru. Dla tych bananów będę tam wracać. A kawy nie spróbowałam!
Mniam, mniam. Jedynie zrezygnowałaby ze smażonego tofu, chyba, że byłabym bardzo głodna. No i banany bez cukru pudru :). Tyle, że kompletnie nie znam tych nazw... kiedyś jadłam ten rawon, ale tylko dlatego, że mnie przewodnik namówił i wyjaśnił, co to - bo własnie miałam ochote na zupę. I tęsknię za dobrym ryżem.
OdpowiedzUsuńNo ja mam ryżu po antenkę. Chociaż rzeczywiście mają tutaj zupełnie inne gatunki niż w Polsce
UsuńIndonezja to dla mnie zbyt duża egzotyka. Ale chętnie będę do Ciebie zaglądać i troszkę ją poznawać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, rozgość się. Jest egzotycznie, ale bardzo ciekawie.
UsuńAle pysznie, moje klimaty, bo lubię próbować takie różności, jadłam kiedyś tofu, ale sorry, wolę kurczaka...
OdpowiedzUsuńTo kiedy na kawkę?
Tofu zaskakująco smaczne. A na kawę mam ulubione miejsca bliżej
UsuńJotko, jeśli jadłaś polskie tofu, to wcale Ci się nie dziwię, że wolisz kurczaka. W mojej opinii to nie jest tofu, ale produkt tofupodobny - choć to też zbyt pochlebne określenie. Jestem przekonana, że gdybyś zjadła prawdziwe tofu, to z pewnościa by Ci smakowało.
UsuńW Polsce tofu nie jadłam. Ale rzeczywiście coś w tym może być. Tutaj przyrządzają je na mnóstwo sposobów. A japońskie to w ogóle inna bajka
UsuńO matko weszłam tu przed kolacją... To mi smaka narobiłaś:)
OdpowiedzUsuńKolacja też na pewno była pyszna
UsuńKurczak w sosie miodowo-sojowym. Niech to szlag..od roku jestem wegetarianinem. A brzmi wyjątkowo apetycznie.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję. Jest jeszcze tofu i tempeh. Chociaż tutaj twierdzą, że kurczak to nie mięso.
UsuńJak to kawy nie spróbowałaś? :P
OdpowiedzUsuńZa późno było. Tutaj wszędzie kawa jest dobra, a ja mam ulubione miejsce bliżej domu
UsuńJak padło słowo "palarnia" to się zapaliłam, ale to o palarnię kawy chodziło ;)
OdpowiedzUsuńŻadnej ryby...Nie moja dieta...A właściwie, czemu?
Tak sobie myślałam, że powinnam pisać "palarnia kawy", ale stylistycznie mi to nie pasowało.
UsuńNie wiem czy mieli w menu rybę. Nawet jakby mieli to bym nie chciała. Akurat miałam ochotę na kurczaka. A poza tym ryby jadam tylko w niektórych miejscach.
O! A dlaczego? Co z tymi rybami nie tak?
UsuńMowią, że w Jakarcie ryba umiera 7 razy. Niby wybrzeże, ale jakoś tak długo trwa zanim trafi na stół. Dlatego jadam je tylko w restauracjach na wodzie. Mam pewność świeżości, bo nawet, jeśli ryba nie z ich hodowli, to mają duży obrót. I jest pysznie.
UsuńAle smakowitości!
OdpowiedzUsuńMnie też, jak Ani dwa komentarze wyżej, jako pierwsze po przeczytaniu nasunęło się pytanie: Jak to, kawy nie wypiłaś? :)
Zaintrygowało mnie solone kacze jajko. A smażone banany też bardzo lubię.
To już wiesz dlaczego bez kawy.
UsuńJajo jest przygotowywane w jakiś specjalny sposób. Ma taka dziwną teksturę. Trochę jakby się jadło cement.
Jeżeli to tak smakuje jak wygląda to było warto :) Zapraszam do siebie zobaczyć jak płonęło Santiago: http://www.szlakiempodrozy.pl/plomienie-w-santiago/
OdpowiedzUsuńCeny bardzo przystępne, zdecydowanie było warto.
UsuńNo Ewo zgłodniałam, idę do kuchni usmażyć jajka :)) Buziaki ślę.
OdpowiedzUsuńChyba nie kacze? Smacznego!
UsuńMyślisz, że z bananów dostępnych w Polsce też udałoby się jakieś smakowitości na ciepło wyczarować? Często w podróżniczej literaturze spotykam takie przepisy i już wcześniej się nad ta kwestią zastanawiałam. Ale słyszałam, że w naszych sklepach często spotkać można banany pastewne. Cytuję: Na plantacjach bananów, które są przeznaczone na transport do Europy, mówi się, że te banany jedzą tylko Europejczycy i świnie.
OdpowiedzUsuńJakieś pyszności by się dało zrobić. Jednak nie polecam smażyć tych najpopularniejszych w Polsce (tutaj też są powszechne, nie dla świń), dla mnie są za słodkie do tego celu. No i trudno trafić z odpowiednim stopniem dojrzałości. Te malutkie, też dostępne, są inne od przeznaczonych do smażenia tutaj. Plantan, czyli te duże i zielone nadają się do zupełnie innych dań. Też smacznych.
UsuńOj, jakie smaki! Orient z nieorientem cudnie zestawiony! Ja nie jem mięsa, ale w tak smacznym miejscu na pewno znalazłabym coś dla siebie. Banany na maśle z miodem, serem wędzonym na gorąco i żurawiną podajemy w naszym domu jako deser/ danie głowne. A tofu uwielbiam... Pozdróweczka!
OdpowiedzUsuńTutaj banany często podają z czekoladą i tartym żółtym serem. Zupełnie tego nie rozumiem. Ale wędzony na gorąco i żurawina brzmi pysznie. Nie wiem jak bym tam pomieściła banany...
UsuńCzyli nic nowego pod słońcem. Ciekawa knajpka trafi się i tu i tam i ówdzie . Jakaś różnica...przyszło mi na myśl ,że ja zazwyczaj przy kawie, winie, sama i w swoich zaszyta sprawach. Godzinę, dwie, trzy czasem nawet. Tam gdzie bywam zawsze mam spokój. Nikt nie wadzi, nie przeszkadzał, nie podrywał. Szanował mój niedostępny świat a Pani w kraju który pani dotyka, też można mieć spokój i ciszę dla siebie ?
OdpowiedzUsuńTak jak można trafić fajną knajpkę, tak i spokój i ciszę też można znaleźć wszędzie
UsuńW takiej palarni kawy, to czułabym się jak ryba w wodzie... Musi smakować wybornie!Narobiłaś mi smaku!Już miałam lecieć do kuchni. Pozostanę jednak przy wyobrażeniu pieczonego banana z cukrem pudrem. Mniam...Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńW palarni to nawet nie trzeba pić kawy. Cudowny zapach unosi się wszędzie.
UsuńA sanepidy i inne " pidy" nie istnieją? Znaczy jakieś przepisy bhp pewnie obowiązują co nie?
OdpowiedzUsuńMoże i istnieją, tylko kto by się nimi przejmował? Dlatego nie wszędzie jadam. Na pewno nie na ulicy, gdzie w jednym wiadrze się myje talerz, a w drugim płucze. I nie tam gdzie widziałam biegające szczury.
UsuńPrzepraszam że skasowałam poprzedni komentarz.
OdpowiedzUsuńPrzestraszyłam się, że mógłby byc nieprawidłowo odebrany więc...
Pozostawiam pozdrowienia.
Jako administrator miałam wgląd do niego, więc odpowiem.
UsuńIndonezyjczycy niewiele mięsa jedzą, bo jest drogie. Mam koleżanki wegetarianki radzą sobie. Jest tofu, tempeh, jest nasi goreng (smażony ryż, ale najczęściej z jajkiem, dla ortodoksa to może być problem). Z dań warzywnych moje ulubione gado-gado, albo placuszki z kukurydzą.
Smażyłam kiedyś banana na maśle, polany czekoladą, smakował dzieciom jako deser. Dodawałam do pucharków z owocami i bitą śmietaną. Teraz z kolei dowiedziałam się, że ten miejscowy ma inny smak niż taki, który zerwany jest jako niedojrzały, by mógł dotrzeć do Polski.
OdpowiedzUsuńI tak myślę, że banan to owoc, który każdemu smakuje.
Serdeczności zasyłam
Nie każdemu smakuje, co mnie osobiście dziwi.
UsuńLubię banany ale na gorąco nigdy nie jadłam. Uwielbiam kurczaka i zastanawiam się czy w takiej "oprawie" sojowo-miodowej by mi smakował (może namówię syna,by spróbował przyrządzić). Jestem też miłośniczką jaj, ale kaczego jeszcze nie próbowałam(pewnie, żeby smakowało, należy je odpowiednio podać). Za garść smakowitości dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy to kacze jajo było smaczne. Ale próbowałam tu już jajek o tak dziwnych kolorach i różnej konsystencji, że naprawdę bywało gorzej.
UsuńCo by tu zjeść - mój codzienny dylemat ;)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza ze świadomością, że ma być zdrowo i nietucząco
Usuń