Mogę podróżować po świecie. Czasem wolę po literaturze. Wszędzie spotykam ludzi niezwykłych. O tym jest ten blog
sobota, 16 lipca 2016
Chiusa per ferie
Czyli tutup. Nie tyle przez ferie co przez totalny brak weny. Tekst- nagroda w konkursie się pisze i pisze. Będzie o plusach i minusach życia w Indonezji. Będzie, ale nie wiadomo kiedy. Zastój bez usprawiedliwienia. Źle mi z tym. A jutro wyjeżdżam w poszukiwaniu natchnienia. Jak znajdę to napiszę też o Pekinie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W takim razie życzę odnalezienia weny twórczej i nowych wrażeń wyjazdowych :-)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, żeby nie zapeszyć
UsuńNo Ty to przynajmniej poinformowałaś " o wypaleniu "Znaczy nie będziemy się martwili tylko wyglądali z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPoinformowałam, bo nie wypadało dłużej milczeć
UsuńSpoko wena wróci. A ja nadlatuję.... tak pojutrze chyba:):)
OdpowiedzUsuńTo się rozminiemy! Wciąż jest deszczowo.
UsuńNic się nie martw, Ewo. Niedługo otwieram sklep z natchnieniem i weną. Ceny będą promocyjne!
OdpowiedzUsuńProwadzisz zapisy na listę społeczną? To ustawiam się w kolejce
UsuńWeny ponoć nie ma, gdy życie na luzie, szczęśliwe, nie ma zmartwień i stresu. Znawcy twierdzą, że wena przychodzi, gdy człowiekiem szarpią emocje, gdy kłopoty, gdy dramaty. W tym kontekście, to nie jest tak źle.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam i pozdrawiam.
Bardzo to pocieszające. Dzięki.
UsuńŻycie twórcze, podobnie jak inne zjawiska w życiu człowieka, to sinusoida. W tym momencie Ty Ewo jesteś w najniższym punkcie wykresu. Za chwilę wrócisz na szczyt, czego szczerze Tobie życzę.
OdpowiedzUsuńSama mało jestem aktywna w blogowej rzeczywistości. Powód inny niż u Ciebie, pracuję i czasu wolnego mam mało.
Pozdrawiam serdeczne i czekam na nowy tekst:)
Też sobie życzę. Dziękuję
UsuńNo to czekamy na wenę, natchnienie i Ciebie. Cieszę się, że się odezwałaś, bo gdy kogoś dłużej nie ma, to u mnie zapala się czerwona lampka i zaczynam się denerwować.
OdpowiedzUsuńU mnie w przeciwieństwie wena i natchnienie jest, tylko ten ciągły brak czasu się wkrada i nijak go nie idzie przepędzić, nawet gdyby doba trwała 72 godziny i tak pewnie bym się nie wyrobiła ze wszystkim :)
Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w poszukiwaniu weny twórczej Ci życzę :)
Zbyt wrażliwa jesteś. Dziękuję
UsuńJak ktoś kocha, to poczeka ;)
OdpowiedzUsuńTylko czy kocha?
UsuńZnam to, też mam ostatnio zastój i to nazbyt często.
OdpowiedzUsuńEpidemia jakaś
UsuńDuuużo natchnienia i inspiracji życzę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTo tylko chwilowe.
OdpowiedzUsuńWróci z pewnością.
:-)
Liczę na to
UsuńA ja czekam na minusy i plusy życia w Azji. Ganbari
OdpowiedzUsuńSkoncentruję się na Indonezji, OK?
UsuńPrzy okazji uczymy się cierpliwości, a czekanie ma swój urok. Potem post będzie lepiej smakować.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Mam nadzieję, że będzie lepiej smakować :)
UsuńCzekam na Pekin, a jakże.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Powinno się pisać na gorąco, bez czekania. Niektóre wrażenia umykają bezpowrotnie
UsuńCzasami taka przerwa jest konieczna. Z weną to niemal jak ze szczęściem, jak się bardzo chce - to jakoś nie przychodzi.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już wkrótce. Nawet bez weny.
UsuńJa swoją wenę trzymam krótko! - hi hi hi...
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam co teraz w Pekinie słychać i ko-nie-cznie co widać.
Widać niewiele. Lało! Ale co nieco pokażę.
Usuń