piątek, 29 listopada 2019

Chodźmy na zakupy

   Kupowanie sprawia mi przyjemność. Idę do upatrzonego sklepu, wiem czego szukam i kupuję. Nie cierpię snucia się po centrach handlowych, łażenia, bo może coś się trafi. Na targowiskach jest jeszcze gorzej. Tłumy, zapachy, gorąc. Ale zakupy w Indonezji to zupełnie inna jakość.

   Powiedzmy kupowanie stacji parowej, a właściwie odkurzacza prasującego. Wchodzę do dość dużego sklepu samoobsługowego Znajduję interesujący mnie sprzęt. Oczywiście natychmiast pojawia się obok chętny do pomocy sprzedawca. Nie mamy wspólnego języka, ale nieważne, bo jestem zdecydowana. Pakuje mi pudło do wózka i prowadzi do kasy. Płacę. I teraz uwaga! Kasjerka pyta czy potrzebuję pomocy z tym lekkim wprawdzie, ale nieporęcznym pakunkiem. No pewnie! Przecież nie mam siły pchać wózka. Pojawia się człowiek, który wózek ode mnie przejmuje. Jedziemy do windy, zjeżdżamy na dół, chwilę czekamy na samochód. Pan pakuje pudło do bagażnika, dostaje parę groszy i zamyka za mną drzwi.
   Albo supermarket. Na parkingu, blisko wejścia są miejsca oznaczone różowym znaczkiem "Khusus wanita" Czyli tylko dla kobiet. Są szersze niż normalnie. Wiadomo, trudniej nam ocenić odległość. Ale ja ich nie używam, bo nie jestem kierowcą. Przy kasie, kładę koszyk na ladzie. Kasjerka sama wszystko wyjmuje i pakuje do siatek. Jeśli mam wózek, to muszę go wypakować sama. Zdarza się, że zapomnę coś zważyć. Nie ma problemu, kasjerka idzie to załatwić. Nikt się nie denerwuje, nikt się nie spieszy. Płacę i idę do samochodu. Znaczy samochód podjeżdża pod drzwi. Albo taksówka, którą ktoś dla mnie wezwał. Nie wiem jak to robią osoby, które same prowadzą, ale jakoś nikt z wózkiem po parkingu nie chodzi. I znowu pojawia się człowiek (regularny pracownik sklepu, w mundurku), który ładuje wszystko do bagażnika i odprowadza wózek.
   I wreszcie targowisko. Miejsce fascynujące. Często mieszczące się w piętrowym budynku, niekoniecznie klimatyzowanym. Miejsce gdzie można kupić wszystko. I pisząc wszystko, mam na myśli naprawdę WSZYSTKO. Na każdym piętrze co innego. Są oczywiście warzywa i owoce, mięso, ryby i inne artykuły spożywcze. Są najróżniejsze ubrania, ze wszelkimi naszywkami jakie sobie klient wymarzy, tkaniny i wszystko co jest potrzebne do szycia,  sprzęty domowe (od łyżek po lodówki), zegarki, zabawki, kamienie szlachetne, złoto i wszelka biżuteria. 
 Ale nie wyobrażajcie sobie naszego "Jarmarku Europa". Tutejszy pasar to dużo więcej. Marzysz o przypince z dowolnym napisem? Może chcesz ten napis mieć wyhaftowany na czapce? Albo na kieszeni? Okulary? Zapraszamy, zbadamy Ci wzrok i za godzinę odbiór. A może szukasz zaproszeń na ślub? Och, potrzebujesz tylko opakowania na prezent? Z jakiego materiału, jaki kształt, fason, model? Potrzebne Ci lunchboxy?  Nie ma sprawy, znajdziesz wszystko. A pakunki pomogą Ci nieść bagażowi. Łatwo ich rozpoznasz, mają mundurki. Zresztą, sami Cię znajdą.


*PS. Nie każdy sklep wygląda tak samo. Ale opisane sytuacje są dość powszechne.

19 komentarzy:

  1. Widać, że ludzie szanują u Ciebie każdego klienta. No i pracę.
    Nie lubię wielkich targowisk, ale po takim chętnie bym pospacerowała. Fajnie się czuć pożądanym klientem także po odejściu od kasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem szanują klienta. Zwłaszcza białego. Biały znaczy bogaty, nie uwierzą, że nie masz pieniędzy. Mają też świadomość, że jeśli sama będę nieść sprawunki, to okażą się niepotrzebni i stracą pracę.

      Usuń
  2. Z odprowadzaniem wózka na parking to jeszcze nam daleko, ale jest postęp z pewnymi sprawami. Badałam kiedyś wzrok w galerii handlowej, wybrałam oprawki, jedna rundka lub kawa i okulary gotowe.
    Czego Ci zazdroszczę to tych przypraw, owoców i całej tej egzotyki kulinarnej. U nas niby coś tam kupisz w dużym mieście, ale to nie ten smak ani zapach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owoce owszem są. Ale przyprawy świeże to tylko na niektórych wyspach. Kiedyś kupiłam pół kilo lasek wanilii za jakieś 30 zł.

      Usuń
    2. Pół kilo? można na tym zbić majątek!

      Usuń
    3. Pewnie tak. W supermarkecie tyle się płaci za jedną laskę. Szkoda, że ja się nadaję do biznesu. Rozdałam.

      Usuń
    4. *nie nadaję, rzecz jasna

      Usuń
  3. U mnie większe sklepy tez mają pomocników do niesienia kupionego towaru do samochodu czy taksówki. Market gdzie mozna kupić wszystko jak żywo przypomina mi tutejszą FeriaLibre. Kupić mozna dosłownie wszystko. Sklepów nie lubię ale po Ferria Libre mogę się snuć przynajmniej przez chwile. Tu mozna rownież się targować co z nieukrywaną przyjemnością czynie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, ja nie najlepiej znoszę takie wielkie targowiska, jarmarki. Tyle tam różnych bodźców, że umysł zaczyna mi wariować i wszystko wydaje się takie piękne i potrzebne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też źle znoszę, ale z przeciwnych powodów. Z nadmiaru bodźców nic nie widzę.

      Usuń
  5. Wprosiłam sie na kawkę! Ciekawa jestem, czy w tych rejonach świata można się napić dobrej kawy?Ja takie targowiska jak najbardziej lubię, bo zawsze coś się ciekawego dzieje. Można potargować się, gdy wypatrzymy coś oryginalnego. Z tym pakowaniem zakupów to fajna sprawa, mogłabym się przyzwyczaić! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozgość się. Kawa tutaj jest najlepsza na świecie! Świeżo zbierana, świeżo palona, świeżo zmielona. Kolejny wpis będzie trochę o tym.

      Usuń
  6. JA na targowiskach kupować nie umiem i nie lubię, niezaleznie od części świata. A już targowanie się to dla mnie jakiś kosmos, nie rozumiem i nie umiem i nie stosuję. Ale to chyba ja jestem dziwna, bo zwykle na słowa "idziemy na lokalny bazar" moi towarzysze podróży szaleją z zachwytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem dziwna. Nie robię tego dla przyjemności, wyłącznie z konieczności. A targuję się już automatycznie, bo nie lubię być oszukiwana.

      Usuń
  7. Ja z pytaniem i ciekawością. Nie jest, chyba nie jest, możliwym by sprzedać wszystką żywność. Mam na mysli ryby , mięso . Temu podobne. Co dzieje sie z tym niesprzedanym ? .Jest podobnie jak w znanej mi wielkiej piekarni, przepakowywanie i zmiana daty ważności ? . Jak widzę , góry jedzenia ale tam gorąc, to długo się nie utrzyma więc co z tym ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Daty ważności nie zmieniają, bo ona nie istnieje. A pachnie to wszystko mało zachęcająco. Także w supermarketach, nie tylko na targowisku.
      Cóż, sądzę, że tak czy inaczej trafia do gara. Za dużo tu głodnych i niedojadających.

      Usuń
  8. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń