Co można napisać o Darwin? Miasto, w którym wszyscy są na wakacjach. Jak powiedziała moja australijska koleżanka: "Za Darwin jest busz, długo, długo nic i dopiero tam zaczyna się Australia" I może na tym poprzestańmy.
A Adelajda? Przede wszystkim zaskoczyła mnie niska zabudowa. Wprawdzie moja perspektywa jest wypaczona drapaczami chmur z Jakarty, ale w Adelajdzie jest bardzo nisko. Ze zdziwieniem odkryłam, że nasz hotel ma aż 12 pięter ( a wyglądał na dużo mniej) i jest jednym z najwyższych budynków. Kilku zresztą tylko.
Tenże hotel, jak się dowiedzieliśmy od kierowcy, który nas przywiózł z lotniska, leży przy ulicy nocnej rozrywki. Trochę nas to zmartwiło. Rzeczywiście, tuż obok odkryłam klub z rozbierającymi się paniami. Faktycznie restauracje były czynne do późna. Ale jakichś szaleństw nie odnotowaliśmy. Tylko jednej nocy przeszkadzała nam głośna muzyka. Spytaliśmy na recepcji czy nie można wezwać policji. Niestety nie, klub ma wykupioną licencję na muzykę do trzeciej rano, wtedy będzie cisza. Dobrze, że nie kazali nam płacić za bilety na ten koncert!
Budynki są niewysokie, ale stylowe. Nie wiem czy wszystkie zabytkowe, czy tylko nawiązujące urodą. W każdym razie mój ulubiony klimat. Pioniersko-wiktoriański. Cały czas miałam wrażenie, że miasto sięga wyłącznie do końca ulicy. A potem była następna ulica, za którą wydawało się, że już nic. I następna, i następna...
Jak wszędzie w Australii, tak i w Adelajdzie zachwycały mnie parki. Akurat była wczesna wiosna. Nie wszystko już zakwitło. Ale te odcienie świeżej zieleni, kolory kwiatów, chłodne powietrze i błękit nieba mnie powaliły. Jak ja za tym tęsknię! Parki pełne były młodych ludzi leżących na trawie i łapiących ciepłe promienie słoneczne. Na ławkach przycupnęli spożywający swoje lunche i rozkoszujący się wiosną pracownicy. A pomiędzy nimi ptaki.
C.D.N. mam nadzieję
Jakoś wydawało mi się, że w Adelajdzie bardziej surowo, w sensie braku zieleni. A budynki na zdjęciach urocze, tez mi się takie bardzo podobają. Mam w planie podróż do Australii, bo mam tam rodzinę, ale na razie jakoś nie zeszło. Był tylko mój tata, wrócił zachwycony - a młody potomek rodziny dla odmiany zachwycony jest za każdym pobytem w Polsce - oczywiście najbardziej podobał mu się śnieg.:)
OdpowiedzUsuńMnie też Australia zachwyca. Zwłaszcza tamtejsza przyroda. Ale ja mam trochę wypaczone spojrzenie. Bo w Indonezji niby zielono, ale w taki nudny sposób.
UsuńMyślę że Australia jest raczej poza moim zasięgiem, więc z przyjemnością będę zaglądać do Ciebie by choć trochę ją poznać z Twoich relacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😉
Miło Cię powitać. Cieszę się, że Cię to interesuje. Zapraszam częściej.Chociaż więcej piszę o Indonezji.
UsuńIndonezja to również obszar mi nieznany, więc w wolnych chwilach chętnie wybiorę się w wirtualną podróż na Twoim blogu 😉
Usuń5 i pół dolca za kufel piwa? Czy ja dobrze widzę?
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie sprawdzałam. Ceny są właściwie takie jak w Polsce, ale w dolarach
UsuńPiękne te budynki. Mam nawet rodzinę w Australii, ale kontakt urwał się - tak bywa gdy umierają krewni mówiący jeszcze po polsku. Pewnie nigdy tam nie dotrę, więc czekam na ciąg dalszy. Brat mojej mamy mieszkał na Tasmanii.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znów napisałaś :-)
Też się cieszę, że napisałam. Mam nadzieję, że się doczekasz dalszego ciągu;-) Pozdrawiam
UsuńAustralia wydaje mi się tak nierealna, ale chciałbym chociaż raz w życiu tam pojechać. Na razie jednak w moim zasięgu są wypady najdalej do Czech...
OdpowiedzUsuńCzechy też ładne. Takie swojskie. I piwo tanie mają
UsuńOdległy kontynent... Australia kojarzy mi się nie tylko z milusimi kangurami ale także z pająkami i skorpionami, które nie mają dobrej sława.
OdpowiedzUsuńSą jeszcze koale,foki i inne bogactwo.
UsuńDziękuję, ponieważ swym wpisem zmotywowałaś mnie do wirtualnego obejrzenia tych miejsc, a także przy okazji całej Australii, a nawet "byłam" w Tasmani i obejrzałam słynne diabły.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności.
Cała przyjemność po mojej stronie. Jeszcze kilka wpisów australijskich zamierzam popełnić
UsuńA to dlatego tak długo Cię nie było ?
OdpowiedzUsuńBo byłaś jeszcze dalej niż jesteś????:-))
Gratuluję.
A teraz dopiero przystępuję do czytania.
Niezupełnie dlatego. Tylko kilka dni byłam w Australii. A potem cierpiałam na awersję do komputera
UsuńCudowna wydaje się Australia oglądana na monitorze. A w rzeczywistości jest zapewne jeszcze piękniejsza. Posiada tak całkiem inny krajobraz, niż oglądamy na co dzień w Polsce.
OdpowiedzUsuńWitaj u mnie. Tak, Australia mnie zachwyca nieustannie. Paradoksalnie głównie dlatego, że jest przypomina mi polskie klimaty.
UsuńAustralię znam dobrze, choć nigdy tam nie byłam. I nie będę. Nie jest to miejsce, gdzie chciałabym żyć.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc już się o Ciebie martwiłam...
Czyli mam już na ten temat nie pisać? ;)
UsuńTo miłe, że o mnie myślałaś. Alergię miałam na komputer. Tematy były, ba, nawet całe posty powstawały w głowie, a od klawiatury mnie odrzucało.
Pozdrawiam.
A u nas w kraju zimno i deszczowo... ech... inni to mają super :)
OdpowiedzUsuńBędą mieć upał w Boże Narodzenie. Lipa.
UsuńZajrzałam, a nuż awersja minęła i jest druga część...Proszę się nie dziwić, to tak nieosiągalny i egzotyczny przez odległość kraj, znany z opisów turystycznych lub podróżujących wieki temu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Przybyłaś chwilę za wcześnie. Druga (i nie ostatnia!) część już jest.
UsuńAustralia przede wszystkim przywodzi mi na myśl angielskich zesłańców oraz odbieranie siłą dzieci rdzennym mieszkańcom tego kontynentu, aby je "ucywilizować."
OdpowiedzUsuńAle Europejczycy nie oznacza samego zła, gdyby nie oni to zapewne dzisiaj nie byłoby możliwe podziwianie parków australijskich.
Bezpłatne linie komunikacji miejskiej przydałyby się i w Warszawie.
Już miałam napisać, że Europejczycy przynieśli cywilizację. Ale właśnie ona to zło. Dlaczego uważamy, że nasz styl życia jest najlepszy? Nie wszyscy musimy żyć tak samo.
UsuńBardzo piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie jestem pasjonatką robienia zdjęć. Wolę przeżywać
Usuń