piątek, 15 stycznia 2016

Księżniczka

   Jestem księżniczką zamkniętą w wysokiej wieży. Trochę z własnej woli uwięzioną. Bo to daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Zwiększone przez towarzystwo innych osób. Ale czy gdziekolwiek można się czuć bezpiecznym?

   Byłam umówiona z koleżankami na kawę. Tym razem spotkanie w lobby jednego z bardziej popularnych w Dżakarcie hoteli. Pierwsze w tym roku, tym bardziej się na nie cieszyłam. Oczywiście przy wjeździe normalna kontrola- przegląd podwozia lusterkiem, zajrzenie do wnętrza. Roześmiałam się, bo pies wcale nie był zainteresowany wywąchiwaniem bombki. Nawet jak na niego cmoknęłam. Po prostu się odwracał. Przed drzwiami jak zwykle torebki do prześwietlenia, a my przez bramkę. Normalka po zamachach na Bali w 2004 i w Dżakarcie w 2009.
   Spotkanie jak zwykle udane. Ploteczki, zdjęcia, śmiechy. Mniej więcej do 11. Francuzka dostała informację, że 3 km od nas, w pobliżu ich ambasady był wybuch. Zbagatelizowałyśmy, bo może to gaz. Za chwilę podobna informacja z ambasady japońskiej i brytyjskiej. I już wiadomo, że nie gaz, że są zabici, że ulica, którą większość z nas musi wracać jest zamknięta. Co robić? Najbardziej doświadczona (i pewnie przeszkolona) okazała się Brytyjka. Stanowczo odradziła przemieszczanie się. Wprawdzie znany hotel to nie jest bezpieczne miejsce, ale poruszanie się po mieście jest jeszcze niebezpieczniejsze. Stwierdziła, że siedzimy za daleko od wejścia, a jeśli stamtąd zaatakują będziemy miały odciętą drogę ucieczki. Natychmiast znalazła drogę alternatywną, przez kuchnię. I na bieżąco nas informowała o sytuacji, bo co chwila dostawała wiadomości z ambasady. 
   Część z nas mimo wszystko postanowiła wracać. Chociaż już wiedziałyśmy, że terroryści się przemieszczają, że okolica, w której mieszkam nie jest bezpieczna. Wiedziałam, że skoro jedna z głównych ulic jest zamknięta to na pozostałych będą korki. Miałam wizję siebie uwięzionej z ciężarną koleżanką w samochodzie i przejeżdżającego obok terrorysty z karabinem. Czy unieruchomiony, bezbronny samochód z dyplomatycznymi rejestracjami nie jest idealnym celem? Co dziwne, nie myślałam o sobie, a o nienarodzonym dziecku. Zostałyśmy. Próbowałyśmy rozmawiać o czymś beztroskim. Ale nie dało się. Zwłaszcza, że w pewnym momencie pojawili się młodzi ludzie z plecakami. Spacerowali sobie w holu zatrzymując się co chwilę. Najgorsze, że mieli w rękach otwarty laptop, jak nic służący do odpalenia ładunku! Co więcej Brytyjka zajrzała im przez ramię na ekran, a tam plan hotelu! Natychmiast pobiegła do obsługi. Okazało się, że to informatycy sprawdzający moc wi-fi w każdym miejscu lobby. Uff! I jak tu w takiej atmosferze wybrać się samotnie do toalety? Jeśli coś się wydarzy w tym czasie, będę zupełnie sama! Nie pomyślałam o tym, że toaleta jest jednym z bezpieczniejszych miejsc. Jest w głębi i nie ma okien.
Po pięciu godzinach otrzymałyśmy informację, że sprawa wygląda na zamkniętą. Wróciłyśmy bez korków. Ci co nie musieli nie wychodzili z budynków. Managment naszego apartamentowca też zaostrzył środki ostrożności. Brama na drogę wewnętrzną została zamknięta. Kolejna pojawiła się przed podjazdem do budynku, zamiast dotychczasowego szlabanu. Oczywiście sprawdzanie podwozia i wnętrza, jak zawsze. Czy to coś da? Kto przewozi bombę na widocznym miejscu? 
   Wieczorem zadzwonił telefon. Pani z recepcji sprawdzała czy jesteśmy w komplecie i czy bezpieczni. Zrobiło mi się przykro. Nikogo z naszej ambasady to nie interesowało. Owszem, pan konsul wysłał do wszystkich Polaków maila z prośbą o ostrożność. Ale kierownik placówki nie zainteresował się co z jego pracownikami. Bardziej zainteresowana była nestorka Polonii, pytała czy ktoś potrzebuje pomocy.
   Media światowe (BBC, CNN) wciąż o tym mówią. W polskim internecie wiadomość już jest głęboko. Zastanawiam się czy dotarła do moich znajomych. Do kilkorga na pewno- zaniepokojeni prosili o wieści.
   Nie chcę się bać. Ale widząc zamknięty główny wjazd do centrum handlowego czuję się nieswojo. Nie chcę iść popływać, bo będę sama. Przed chwilą słychać było sygnały karetek. Zastanawiam się czy takie zwyczajne, czy znowu coś. To nie jest przyjemne uczucie. Ale o to im chodziło, prawda?

22 komentarze:

  1. Myślę, że człowiek boi się mimo woli, nawet gdy rozsądek podpowiada co innego. Nie wiem jak sama reagowałabym w takiej sytuacji, bo co innego oglądać takie rzeczy w Tv, a inna sprawa być uczestnikiem wydarzeń.
    Pozdrawiam zaniepokojona o twoje bezpieczeństwo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że rozsądni właśnie się boją. W sytuacjach podbramkowych zwykle myślę bardzo jasno i szybko podejmuję decyzje, ale to nie znaczy, że nie widzę zagrożeń. Paradoksalnie- teraz jest dużo bezpieczniej, bo ochrona wzmocniona. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Wyobrażam sobie ten strach, chociaż wyobrażenie jest niczym w porównaniu do tego co przeżywałaś...
    Pozdrawiam najserdeczniej jak tylko mogę.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Stokrotko, ja dopiero po wszystkim zdałam sobie sprawę jak bardzo się bałam. Ogromnie zmęczona byłam wieczorem.

      Usuń
  3. Cały świat jest zastraszany, bo co jakiś czas w jakimś miejscu terroryści zabijają niewinnych ludzi. Właśnie o to im chodzi, żeby nikt, w żadnym wielkim mieście nie czuł się bezpieczny. To straszne, ale każdemu z nas udziela się cząstka tego napięcia. Wierzę, że przeżyłaś chwile grozy. Przecież media bombardują nas co chwila takimi zdarzeniami, pokazując jeden zamach dziesiątki, setki razy, co powoduje, że świat wydaje się oblany krwią niewinnych ludzi każdego dnia.
    Pozdrawiam Ewo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paradoksalnie tutaj jest bezpieczniej niż w Warszawie. Przecież w Polsce nie sprawdza się klientów centrów handlowych!Tylko, że widząc samochód opancerzony z karabinem na dachu czuję, że niebezpieczeństwo jest blisko.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Czytałam od początku do końca w napięciu, więc jeśli mi się ono udzieliło przez twojego posta, to myślę, że nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak duże ono musiało być tam, kiedy to rozgrywały się te wydarzenia... Kiedy już strach zostanie wzbudzony to cały czas się czai gdzieś w środku... Pozdrawiam i mam nadzieję, że nic już nie będzie zagrażać twojemu bezpieczeństwu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dobrze strzeżona. Do zagrożeń można się przyzwyczaić, więc uzbrojeni policjanci pewnie niedługo znikną z ulic.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Jak sytuacja? Uspokoiła się trochę czy nadal uzbrojone patrole chadzają ulicami?

      Usuń
    3. Uzbrojeni są jeszcze czasem widoczni w hotelach. Kontrole przy wejściach nadal rygorystyczne. Ale właściwie żyje się jak dawniej. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Terroryzm to broń ubogich. Mają swoje racje, a nie mają wojska. Teoretycznie to nawet romantyczne, jeśli ktoś ma romantyczną duszę. Ja nie mam, bo wiem, że ci wszyscy zamachowcy - samobójcy, to zwyczajne kozły ofiarne, a nie ideowcy. Ideowcy się nie narażają.
    Dobrze, że się boisz, bo to znaczy, że jesteś rozsądna.
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tylko głupcy nie czują lęku. Albo szaleńcy omotani przez ideowców. najgorsze, że zabijają swoich. Tylko po to, by świat o nich usłyszał. A w świecie już cicho o tym.

      Usuń
  6. Czytałam i oglądałam, że IS zaatakowało w Dżakarcie. i nawet pomyślałam o Tobie. Sądzę, że póki co będzie spokój,drugi raz tego nie powtórzą w najbliższym czasie, z uwagi na wzmożone działania służb.
    Trzymam kciuki,aby poczucie bezpieczeństwa szybciutko do Ciebie powróciło.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamach był nieudany właśnie ze względu na działania służb. Aresztowania były już w grudniu.
      Do zagrożenia można się przyzwyczaić, traktować jako normę. a to usypia czujność.
      Pozdrowienia :)

      Usuń
  7. To ze boimy sie to normalne ludzie reakcje w takich sytuacjach, ale nie dajemy sie zastraszyc, zyjemy tak jak chcemy, przeciez nie unikamy miejsc ktore terrorysci atakuja, jestes dokladnie tego przykladem - spotkanie w lobby hotelu. Nie sposob wyobrazic sobie co przezywalas. Pozdrawiam, Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sposób uwięzić się na długo. Ale w centrach handlowych ruch jakby mniejszy. Pozdrawiam, Tereso

      Usuń
  8. Nawet zwykły wypad na kawę może dostarczyć ekstremalnych wrażeń ..... Brrrrr.. nie zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, bywa. Umawiamy się na następną, Brytyjka proponuje miejsce z argumentacją: "Tam mają dobrą ochronę"

      Usuń
  9. Jak widać człowiek ma ogromne możliwości adaptacyjne. Żyje w nieustanie bombardowanych miastach, w stałym zagrożeniu trzęsieniem ziemi, u stóp wulkanów itp. Dla mnie to niezwykłe, że nikt nie uległ, w opisanej przez Ciebie sytuacji, panice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspierałyśmy się wzajemnie, napięcie próbowałyśmy rozładować śmiechem. No i to jednak nie było pod naszymi oknami :)

      Usuń