Przed wylotem do Indonezji poszukiwałam wszelkich informacji o kraju, w którym planowałam spędzić kilka lat. Szczęśliwie dopiero co ukazała się powieść "Okruchy raju" Tanyi Valko. Informacja z okładki zachęcała:
"Tym razem Tanya Valko umieściła akcję powieści w Indonezji i innych krajach Azji Południowo-Wschodniej. Dramatyczne dzieje bohaterów możemy śledzić od roku 1965, okresu „komunistycznego upuszczenia krwi” poprzez czystki wśród ludności chińskiej, aż po okrucieństwo czasów współczesnych, pełnych kontrastów pomiędzy bogactwem a życiem na skraju nędzy w dżakarckich slumsach."
i jeszcze, że
"poznajemy Azję „od kuchni”, przedstawioną z perspektywy nie tylko jej mieszkańców, ale również Europejek."
W bibliotece nie do dostania- kolejka chętnych co najmniej na rok. Czy może być lepsza rekomendacja?
Kupiłam, przeczytałam. Po rocznym pobycie w Indonezji, pobieżnym poznaniu tego kraju mogę napisać recenzję.
Jest to kontynuacja "Arabskiej sagi". Bohaterki (wraz z autorką) przeniosły się do Azji i tu przeżywają swoje kolejne niewiarygodne przygody. Jednak początkowo główną postacią jest Indonezyjka Meila. Jej losy są wpisane w ulubiony schemat Tanyi Valko: mieszane pochodzenie (tym razem holendersko-indonezyjskie), poplątane stosunki z matką,, nieszczęśliwa miłość, gwałty, utrata dziecka. To wszystko przyprawione sporą dozą cierpienia oczywiście. Ostatecznie drogi Meili krzyżują się z drogami Doroty i Marysi.
Niestety wszystkie postacie są psychologicznie niewiarygodne. Bo czy może być wiarygodne życie na skraju ubóstwa, z pieniędzmi na koncie ujawnionymi w momencie sprezentowania ich przyjacielowi? Albo kilkuletnie dziecko, które słowami "Mamo! zaufaj mi. Już raz w Dżakarcie zaprowadziłam Cię do mojej kryjówki i dzięki temu jeszcze żyjemy" przekonuje do swojej racji?
Bohaterki wpadają z jednej skrajności w drugą. Kochają, żeby na następnej stronie już nienawidzić. Decyzje życiowe podejmują w mgnieniu oka, a w kolejnym je realizują.
Do tego ich losy podlegają niezwykłym zbiegom okoliczności. Brakuje budowania napięcia. Wszystko jest przewidywalne i schematyczne. Każda kobieta musi zostać zgwałcona. Każda ma (albo miała) konflikt z matką i córką.
W powieści pojawiły się dwie osoby z autyzmem (choć bez używania tej nazwy). Dlaczego i po co? Zupełnie niewykorzystany wątek. A szkoda.
To wszystko jest osadzone w azjatyckich realiach.
Czy na pewno realiach?
Wątpliwości zaczęłam mieć, kiedy przeczytałam, że
"Kury, koguty, kaczki i psy leniwie włóczyły się po kampungu"
Psy? Przecież muzułmanie uważają je za zwierzęta nieczyste. W Indonezji, psy spotkałam tylko we wsiach zamieszkanych przez chrześcijan.
Druga wątpliwość pojawiła się wobec deklarowanego przez córkę Meili ateizmu. Dla Indonezyjczyków to nie do pojęcia. Trzeba w coś wierzyć. Duchowość jest bardzo ważna dla Azjatów, brak wiary w jakiekolwiek moce jest dla nich niewyobrażalny.
W tej sytuacji osiągnięcie przez jednego z bohaterów nirwany (wg buddyzmu tybetańskiego dostępnej tylko Buddzie) po trzech latach przebywania w klasztorze mogło już tylko śmieszyć.
Co więc zyska czytelnik po przeczytaniu książki? Na pewno garść wiedzy historycznej. Ogólne spojrzenie na życie w Azji. Trochę informacji o zwyczajach w regionie. I oderwanie od rzeczywistości. Bo egzotyka podoba się zawsze. Ot, romansidło do czytania na plaży.
źródło okładki: http://ksiegarnia.proszynski.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz