piątek, 6 maja 2016

Kimchi, czyli kapusta po koreańsku.

To była mała, koreańska wycieczka. Mała, bo tylko do ambasady i poświęcona prawie wyłącznie delektowaniu się kimchi, tradycyjnym daniem z kiszonych warzyw (głównie kapusty).



   Kimchi to więcej niż potrawa narodowa. Ma ponad 180 odmian, jest dodatkiem do prawie każdego koreańskiego posiłku, a także tradycyjnym lekarstwem na wszystko. Każdy statystyczny Koreańczyk zjada rocznie 18 kg tego przysmaku. Tradycja przygotowywania i dzielenia się kimchi została wpisana na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO!
Tylko 10 rodzajów kimchi

   Jak przygotować ten specjał? Połówkę kapusty pekińskiej naciera się liść po liściu marynatą przygotowaną z solanki z dodatkiem pokrojonej rzodkwi, szalotki, chili, imbiru, czosnku oraz sosów: rybnego, krewetkowego i ostrygowego. Liście zawija się w ściśle określony sposób i wkłada do słoja, który tradycyjnie powinien być zakopany w ziemi. 

Kapusta natarta czym trzeba i zawinięta.
   Dlaczego kimchi jest zdrowe? Bo prawie nie ma kalorii, za to dużo błonnika pokarmowego, witamin C, A, B, wapnia, żelaza, bakterii Lactobacillus Kimchii. Koreańczycy wierzą, że chroni przed infekcjami, chociaż dowodów naukowych brak.
Czy jest smaczne? Cóż kwestia gustu, dla mnie zbyt ostre. Ale w sushi czy plackach całkiem, całkiem.

Koreańskie sushi z kimchi

Makaron z kimchi

Placuszki z kimchi


31 komentarzy:

  1. Pierwszy raz słyszę o tego typu przyrządzaniu kapusty. Fajnie, że niektóre egzotyczne kraje mają taką swoją regionalna potrawę. Potrawy z kimchi wyglądają apetycznie, ale jakoś do mnie nie bardzo przemawiają, też nie przepadam za ostrymi potrawami.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię poznawać tradycje kulinarne miejsc,w których bywam. Czasem naprawdę dziwne smaki. Od początku blogowania mam nadzieję opisać to co jadam. I jakoś nie mam kiedy.

      Usuń
    2. Ja też raczej jestem taka, że wszystkiego chcę spróbować, gdziekolwiek nie jesteśmy i na horyzoncie pojawi się jakaś potrawa, której nie znam, nawet gdybym miała potem wypluć w serwetkę, ale lubię sobie wyrabiać smaki. Pomaga mi to później w doprawianiu swoich dań.

      Usuń
    3. Kiepska ze mnie kucharka, nawet swojej mamy nie umiem naśladować, a co dopiero obcą kuchnię! Ale uważam, że potrawy to część kultury. Poznawanie kraju tylko przez zabytki jest dla mnie bez sensu. Muszę poznać ludzi, smaki, zwyczaje i to wszystko czego na zdjęciach ujac nie sposób

      Usuń
  2. Znam kimchi, bo mój zięc studiował jakiś czas w Seulu, więc wciąz słusząłam o kimchi, i, co mnie bardzo bawiło, o tym że podobno w każdym koreańskim domu jest specjalna lodówka tylko do kimchi. ostatnio widziałam to też w dobrych delitatesach w Polsce - ale jakoś nie kupiłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą lodówką to nie jest dziwne. Oni bez kimchi żyć nie mogą! Musi być do każdego posiłku. Koleżanka mi mówiła, że w podróży ma problem wytrzymać dłużej bez tego. Nałóg po prostu. Może zawiera substancje uzależniające?

      Usuń
  3. Ostre w kuchni używam tylko noże, więc nie popróbuję tego specjału. Za to często robię z kapusty pekińskiej surówkę: dymka, zwykła rzodkiewka, rzeżucha, sproszkowane - estragon + czosnek niedźwiedzi, jabłko. Dobę stoi w lodówce, potem polewam naturalnym jogurtem Zoot - palce lizać.

    Pozdrawiam słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz już wiem, co było dodatkiem do sushi, które jadłam kiedyś w Poznaniu, smakowało dziwnie, ale zbyt ostre nie było, trochę szkliste, więc nieco podejrzane, ale smakowało mi.Na Twoich fotkach wszystko pysznie wygląda, a ja głodna taka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, do sushi zwykle podaje się imbir marynowany. I pewnie to on był. W wersji koreańskiej kimchi jest zawinięte w ryżu. Nazywa się też jakoś inaczej, ale nie pamiętam jak.

      Usuń
    2. To wyglądało jak na trzecim zdjęciu u Ciebie i zastanawiałam się co to, bo wyglądało jak sałata, a smakowało jak pikle...

      Usuń
    3. Jeśli tak wyglądało to na pewno kimchi!

      Usuń
  5. No, cóż...Jeśli o mnie chodzi byłabym najszczęśliwsza, gdybym mogła dostać gdzieś tabletki żywnościowe dla kosmonautów. Spędzanie życia na doprawianiu smakiem kapusty, to nie moja bajka. Blogi kulinarne też nie. Ani modowe :) Taka nieużyta jestem :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz. Rzecz w tym, żeby się tak urządzić, żeby ktoś przyrządzał dla Ciebie. I jeszcze podawał, a potem pozmywał. Tak lubię!

      Usuń
    2. Oj, też tak lubię najbardziej...

      Usuń
  6. O ja tez bym tak chciała, tylko gdzie znaleźć takiego robota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie robot, Gabuniu, to frajer. Ale cii...

      Usuń
  7. Dzięki za wizytę na moim blogu; póki co jestem na ścisłej diecie więc nawet nie przeczytałam całej notki aby mi ślinka nie ciekła. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z koreańskich potraw jadłem tylko marchewkę. I nie w Korei, ale w Kazachstanie (nie dziwne, tam mieszka dużo Koreańczyków) i na Białorusi (to dziwne, Koreańczyków brak, a danie bardzo popularne). Na ostro kapustę kiszą też Węgrzy. Dziwne, że u nas wszelkie kiszonki są łagodnie przyprawiane, kiedyś polska kuchnia słynęła z ostrych przypraw...
    Zakopywanie w ziemi, to jeden z najstarszych sposobów na długotrwałe przechowywanie potraw. Znałem człowieka, który robił świetne konfitury śliwkowe, które w drewnianych beczkach zakopywał w ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja marchewki po koreańsku nie znam. Śliwki w każdej postaci uwielbiam, mogą być nawet z ziemi.

      Usuń
  9. Nie wiem na ile podobne są surówki z kiszonej kapusty z kuchni wietnamskiej...tylko taką miałam okazję spróbować. Zazdroszczę Ci możliwości próbowania nowych smaków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że bardzo podobne.
      A ja Ci zazdroszczę chleba.

      Usuń
    2. :) Zawsze chcemy tego co trudno osiągalne

      Usuń
  10. Od czego jest Internet, podpowiedział, jak zrobić kimchi, to zrobiłam i czekałam. Próba wyszła bardzo dobrze, wszyscy zjedli, ale za jakiś czas znów spróbowałam i przedobrzyłam z imbirem. Woleli naszą kiszoną kapustę. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do imbiru.
    Serdeczności zasyłam.
    Twój blog nie chce mi wchodzić, przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imbir kiszony jest niezły. Ale nasza kapusta lepsza jednak.
      Też mam jakieś problemy, nie pamiętam czy u Ciebie. Komentuję, a komentarza nie widać :(

      Usuń
    2. Imbir kiszony jest niezły. Ale nasza kapusta lepsza jednak.
      Też mam jakieś problemy, nie pamiętam czy u Ciebie. Komentuję, a komentarza nie widać :(

      Usuń
  11. Nie jestem fanką kuchni wschodu - głównie z powodu ryżu, którego niecierpię, ale ta potrwa niezwykle mnie urzekła i muszę przyznać, że wygląda bardzo smakowicie. Do zrobienia chyba nie jest aż tak skomplikowana może spróbuję stworzyć coś podobnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowo prosta w produkcji. I składniki też łatwo dostępne.

      Usuń
  12. Chciałabym spróbować tej pierwszej, bo sushi uwielbiam !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli ktoś jest cierpliwy (trzeba czekać), to proszę zrobić kimchi. Wtedy smakuje jeszcze lepiej, a poza tym, wiadomo, co się zje.

    OdpowiedzUsuń