Zanim wyjechaliśmy z Polski niepewność co do tego gdzie będziemy mieszkać była jedną z największych trosk. Okazało się, że martwiłam się nie tym czym powinnam. Bo nie w tym rzecz gdzie, ani jak. Podstawowe pytanie brzmi: Za ile?
W Jakarcie jest dużo możliwości wynajęcia lokum. Piękne domy czekają na najemców. Wygodne apartamenty stoją puste. Ich właściciele żyją sobie w jeszcze piękniejszych pałacach, a pieniądze na życie zarabiają zupełnie gdzie indziej. Nie zależy im na wynajmowaniu za niższą cenę.
Nie mieliśmy właściwie czasu na poszukiwania. Podstawowym kryterium wyboru była odległość od miejsca pracy. Moglibyśmy mieszkać w pięknym domu, ale dojazd zajmowałby ponad godzinę. I oprócz ceny wynajmu (porównywalnej z ceną apartamentu) musielibyśmy zapłacić wynajętej kucharce, ogrodnikowi i ochronie.
Zdecydowaliśmy się na apartament. Wybór w okolicy jest spory. Problem w tym, że większość właścicieli żąda zapłaty za rok (albo i dwa) z góry. Nie mogliśmy się na to zgodzić. Bo co, jeśli po miesiącu okaże się, że źle wybraliśmy? Zresztą, zwyczajnie nie mieliśmy tylu pieniędzy. Mowa o kwotach rzędu kilku tysięcy dolarów miesięcznie.
Znaleźliśmy apartament serwisowany, coś w rodzaju hotelu. Zgodzili się na comiesięczne wpłaty. Całkiem blisko do biura. Znaczy, na mapie całkiem blisko. Bo niestety, w godzinach szczytu dotarcie w to samo miejsce, ale w przeciwnym kierunku zajmowało nam czasem 20 minut. Taka specyfika ruchu drogowego.
Wytrzymaliśmy rok i przenieśliśmy się na odległość półgodzinnego marszu od pracy. Rzadko spacerowaliśmy, klimat nie zachęca, ale zdarzało się. Mieszkaliśmy tam 3 lata.
Umowę mieliśmy podpisaną na rok, chociaż płaciliśmy co miesiąc. Po roku okazało się, że zostajemy. Przedłużenie umowy wiązało się z podniesieniem czynszu. Taka indonezyjska specyfika. A po roku historia się powtórzyła. Aż przestało się to opłacać. Przenieśliśmy się do apartamentu prywatnego, bez serwisu.
Nie potrzebujemy dużej powierzchni. Dwie sypialnie są wystarczające. To oznacza zwykle ponad 90 m. Mamy dwie łazienki, spory pokój dzienny i niewielką kuchnię. A za kuchnią, w tego typu mieszkaniach znajdują się pomieszczenia dla gosposi. Czyli mikroskopijny (taki, żeby położyć materac) pokoik bez okna i łazienka (ubikacja kucana, nad nią prysznic z zimną wodą)
Apartamentowce mają lobby z recepcją. Konsjerż zawsze jest chętny do pomocy. Przy wejściu stoi ktoś otwierający drzwi do samochodu. Obowiązkowy jest też basen, siłownia i sala do fitnessu. Bywa też SPA z masażami i zabiegami upiększającymi, czasem sauna i jacuzzi. Zakupy można robić w budynkowym sklepiku, oferującym najpotrzebniejsze artykuły.
Mieszkanie w serwisowanym mieszkaniu jest właściwie bezstresowe. Nie trzeba się o nic martwić. Posprzątają, wymienią pościel i ręczniki ( oczywiście można z tego zrezygnować). Nie myśli się o czyszczeniu klimatyzacji i popsutych żarówkach. Ale Indonezyjczycy właściwie tak nie mieszkają. Ci bogaci, jeśli mieszkają w apartamencie- to własnym, z własną pembantu (pomocą). Ale zwykle mają domy. A ci biedni, no cóż... o tym jeszcze będzie.
Serwis jest kuszący, ale kucane WC już niekoniecznie ;)
OdpowiedzUsuńGdyby Cię ktoś zapytał dziś, gdzie jest Twój dom, co odpowiedziałabyś?
Kucanie tylko dla służby. My mamy normalne muszle.
OdpowiedzUsuńNie mam natury emigranta. Chcę już wracać. Wszystkim mówię, że tu żyje mi się dobrze, ale mój dom jest w Polsce
Pouczający artykuł, lubię takie.
OdpowiedzUsuńKiedy wpada się do kraju jako obcy, można się nastawić na życie na walizkach. Ale kiedy już się wie, że zostanie się na długo, to zaczyna się poszukiwanie czegoś stabilnego.
W Szwajcarii napo przykład jest taka sprawa, że w grę wchodzi tylko wynajem. Są mieszkania, luksusowe apartamenty i nawet domy. Ale kupić nie można niczego, bo jednak jest się obcokrajowcem. Dlatego jesteśmy "skazani" na wieczne wynajmowanie.
Tutaj niestety jest podobnie. Obcokrajowiec nie może być właścicielem. Oczywiście są sposoby, żeby prawo obejść. My nie jesteśmy tu na stałe, kupno nas nie interesuje.
UsuńDobrze jest wyjechać - poznać nowych ludzi, kulturę czy kuchnię, ale ja szczerze mówiąc też nie wyobrażam sobie życia na emigracji.
OdpowiedzUsuńMoje serce, podobnie jak Twoje jest tutaj - w Polsce:)
Pozdrawiam:)
Lubię tu być. Doceniam moje tutejsze życie. Ale co dom, to dom.
UsuńŻyczę odnalezienie miejsca na Ziemi, kawałka na którym poczujesz sie u siebie...Fajny post:)Tyle mozemy sie z postów u innych dowiedzieć o świecie|:) Dzięki dziś Tobie za te...
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mam swoje miejsce. Bardzo bym chciała do niego wrócić.
UsuńBardzo ciekawy post, przeczytałam migusiem, no bo ciekawie napisane. Mnie to na bank nie byłoby stać na zamieszkanie tam, zresztą WC kucane nieco mnie przeraża. hehe Wyczytałam , że chciałabyś już wracać. No życzę, by stało się właśnie tak, ja marzysz. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńCzy byłoby Cię stać? na każdą kieszeń coś się znajdzie.
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Brzmi to bardzo egzotycznie, zwłaszcza ten serwis i pomieszczenia dla służby.
OdpowiedzUsuńLubie oglądać programy o poszukiwaniach domów na całym świecie, jest to bardzo interesujące, czekam więc na dalsze ciekawostki u Ciebie.
Zupełnie inaczej niż u nas, to prawda.
UsuńWidzę, że tym WC kucanym poruszyłaś wyobraźnię komentatorów. Oczywiście zauważyłam, że tu chodzi o warunki socjalne dla pomocy domowej. U nas mimo wszystko lepiej były takie osoby traktowane. Służbówki w starych kamienicach też nie najlepsze były, ale mimo wszystko lepsze od tego, co opisalaś. A w ogóle jak zwykle u Ciebie - bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam niedawno "Służące", o warunkach w jakich pracowały w Polsce przedwojennej. Nie miały swojej łazienki, często spały w kuchni. Tutaj żyją w zdecydowanie lepszych warunkach niż u siebie na wsi.
UsuńPosiadamy apartament do wynajęcia. Oferujemy kilka opcji. Ze sprzątaniem, bez sprzątania, z programem telewizyjnym i bez niego. W zależności od potrzeb. Generalnie wynajmujemy długoterminowo. W starym mieście takie rzeczy jak basen, siłownia są nie do pomyślenia. Ale już w nowych apartamentowcach standard jest zbliżony do tego, o którym piszesz.
OdpowiedzUsuńDużo mamy podobieństw
UsuńBardzo ciekawy temat poruszyłaś. Będę czekać z necierpliwością na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńTakie mieszkanie z obsługą to z pewnością duża wygoda. W Japonii nie słyszałam o takiej możliwości. Może jak też coś na ten temat napiszę? Pomyślę...
W Japonii to byłoby okropnie drogie, jak sądzę
UsuńSame ciekawostki. Tylko ten pokoik dla służby świadczy o tym, że nie najlepiej się w Indonezji slużbę traktuje.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam.
Daje się jej własny kąt i łazienkę. To często lepsze warunki niż te, które mają u siebie w domu
UsuńA jednak myślę o tej hierarchii ludzi, kiedy słyszę "służba" zamiast "gosposia", czyli jakby taki gorszy sort człowieka, chociaż nie ma winy w tym, że ktoś urodził się w biednej rodzinie, więc wykształcić się nie mógł. Ta kastowość przeraża w Azji. Jestem ciekawa, czy cudzoziemcy też jej podlegają, czyli są lepsi i gorsi w zależności, jak żyją i gdzie pracują?
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Pojęcie "służba" obejmuje gosposię, kucharkę, nianię, dozorcę, ogrodnika, kierowcę itd. Nie jest to gorszy sort. Traktuje się ich jak rodzinę. Myślę, że muszę o tym osobno napisać, bo tu zupełnie inaczej się myśli.
UsuńWidzę, że WC kucane najbardziej rozpaliło wyobraźnię :-) A podobno o takie najzdrowsze dla człowieka i najbardziej naturalne :-)
OdpowiedzUsuńKażdy kraj ma swoją specyfikę mieszkaniową. Ci co oburzają się na warunki dla służby powinni pamiętać, że w Polsce na jedną osobę do mieszkania przypada jeden z najmniejszych metraży w Europie. Jeszcze we własnych mieszkaniach nie jest tragicznie, ale w wynajmowanych już tak.
Taka mniej cywilizowana chyba się wydaje ta forma WC.
UsuńMoim zdaniem warunki służba ma świetne. Zwłaszcza biorąc pod uwagę te, z których wyszli. Ale o tym jeszcze napiszę.
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńChyba nie potrafiłabym tam mieszkać dłużej niż miesiąc...
Pozdrawiam Cię ciepło!
Dlaczego byś nie potrafiła?
UsuńPowiem Ci, że całkiem dobrze się mieszka. Tylko czasem tęsknota zżera. Ale to akurat nie wina miejsca