piątek, 2 marca 2018

Funeral season

   Sezon pogrzebowy. Wprawdzie ludzie umierają przez cały rok, ale niekoniecznie są natychmiast chowani. W niektórych miejscach, pogrzeby odbywają się sezonowo (zwykle w lipcu i w grudniu). Brzmi dość makabrycznie. Próbowałam zrozumieć ten zwyczaj w Toraja, górskim regionie na Sulawesi.


   Od rana ulice były zatłoczone. Niby nic niezwykłego. Poza jednym- motocykli było niewiele. Głównie widoczne były niewielkie ciężarówki, z pakami wypełnionymi stojącymi ludźmi w ciemnych strojach. Żałobnicy.
Truck z żałobnikami spotkany poza miastem
   Najpierw udawali się na targ. Bo nie wypada przybyć z pustymi rękami. Kogo stać, może kupić bawoła (w cenie dobrego samochodu). Czasem składa się na niego cała wioska. Mniej zamożni kupują świnię. Biedacy (tacy jak my) przynoszą cukier lub papierosy. To ważne co się ofiaruje rodzinie zmarłego. Każdy prezent jest zapisywany, żeby przy najbliższej okazji zrewanżować się podobnym. 
   Kiedy w Toraja ktoś umiera, jego status społeczny określa się wielkością ceremonii pogrzebowej. Im znaczniejsza persona, tym więcej, tym piękniejszych zwierząt musi być złożonych w ofierze. A na to potrzeba pieniędzy. Zanim się je zbierze, ciało zmarłego jest konserwowane i czasem składane do tymczasowego grobu. Częściej zostaje w swoim domu. 
   Przed pogrzebem przygotowuje się "altany" dla gości. Buduje się je na wolnej przestrzeni za wioską.  Ustawione są wokół placu, na którym ofiarowywane będą zwierzęta. Kształtem nawiązują do tradycyjnych domów Torajów. Mają charakterystyczne dachy w kształcie bawolich rogów. Często są bogato zdobione. Piękne, ale jednorazowe. Na dachu głównego budynku ustawia się trumnę. Pełną rzecz jasna, ale zamkniętą.
Tu jest trumna
   Goście przybyli na ceremonię wprowadzani są w procesji. Zasiadają w jednej ze zbudowanych specjalnie na tę okazję "altanie". Wypalają papierosa z gospodarzami, ucztują, wieczorem odchodzą, żeby wrócić następnego dnia. Taka okazja do socjalizowania się, najedzenia, wymiany informacji. I zabrania mięsa do domu. To ważne, szczególnie dla biedniejszych członków społeczności. Mięso nie jest powszechnym pożywieniem... A zapraszani są wszyscy: rodzina, sąsiedzi z bliska i daleka, nawet obcy (tacy jak my!). 
Dziewczyny, które wprowadzają żałobników
   W trakcie zabijane są zwierzęta. Przywiązane do słupa na środku placu czekają na swoją kolej. Czują zapach, brodzą w krwi poprzedników. Boją się.
   Zabijania zwierząt nie chcieliśmy (ja nie chciałam) oglądać. Za to widzieliśmy brawurową ucieczkę. Świnie przywiązane do rusztowania leżały na boku, pod altaną. Podłogi altan są na palach, pod nimi jest wolna przestrzeń. I tam właśnie uciekła jedna ze świń, której udało się poluzować węzy i wstać, mimo utrudniającego ruch rusztowania. Oj, namęczyli się mężczyźni, żeby do niej dotrzeć i wyciągnąć za nogę. Potem usłyszałam straszny krzyk, powoli cichnący. I zobaczyłam wyciągany z jej serca zakrwawiony nóż. Miałam dość. A dzieci beztrosko biegały...
   Brzmi okrutnie, ale ma głęboki sens społeczny. Mięso nie jest marnowane. Bogaci dzielą się z biednymi. Ustalana jest hierarchia. Rogi ofiarowanych wołów przybijane są do fasady głównego domu rodziny. Po tym można poznać, czy warto się z taką rodziną wiązać małżeństwem.  No i przemysł pogrzebowy napędza ekonomię.
   Co dalej się dzieje z ciałem? Składane jest do grobu wykutego w skale. Samo ciało, bez trumny. Trumna (czasem dzieło sztuki) jest porzucana przy drodze. Stanowi tabu i nie wolno jej dotykać. Sam grób wykuwa się czasem nawet rok. Znaczniejsi zmarli mają ustawione przed grobem swoje wyrzeźbione w drewnie i pięknie ubrane podobizny. Zmiana stroju tych figur to kolejna okazja do imprezy.
Cmentarz
   Kiedy umierają małe dzieci, wydłubuje się dziuplę w drzewie. Tam wkłada się ciałko, zasłania korą. Razem z rosnącym drzewem dusza dziecka zbliża się do nieba...
Grób w drzewie
   Świętym zwierzęciem w Toraja jest nie tylko bawół, ale również kogut. To on jest łącznikiem między światem ludzi i bóstw. Wszak to on przywołuje dzień. Dlatego to on rozsądza  spory, także te spadkowe. Walki kogutów to nie jest okrutny sport, tylko uzyskanie werdyktu.
   Nie usprawiedliwiam, ale i nie potępiam.  Jeśli czegoś nie rozumiem, to nie znaczy, że jest to złe.

Spichlerze w wiosce






42 komentarze:

  1. Niesamowite. Sądziłam, że już mnie nikt nie zaskoczy. Mam postawę podobną do Ciebie - nie czuję się w prawie do osądzania, choć wszystko, co opisałaś jest tak obce naszej kulturze.
    Wieczorem jeszcze raz przeczytałam i przemyślę. To tylko taka refleksja na gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę? Walka kogutów decyduje kto ma rację w sporze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w każdym, tylko w tych z gatunku "o miedzę", takich kiedy obie strony wydają się mieć rację.Kiedy się wyczerpie wszystkie argumenty, a naczelnik wioski wciąż nie jest w stanie zdecydować, która racja jest "mojsza", decyduje zwycięstwo w bitwie.

      Usuń
  3. Wow, powiem Ci Ewo, że bardzo mnie zaskoczyła Twoja historia, czytałam ją z rozdziawioną buzią, chociaż podobnie jak szarabajka myślałam, że nic mnie już w życiu nie zaskoczy, a tu proszę :) Jest tyle różnych kultur i religii na świecie, że aż trudno nam sobie to wszystko wyobrazić. Zawsze podziwiałam te kraje, czasem bardzo odległe i egzotyczne, że potrafią tak wiernie obchodzić te wszystkie swoje obrządki, trzymać się określonych zasad, które pochodzą od wielu pokoleń z dawnych lat. Nieraz tak sobie myślę, że nasz naród powinien brać przykład i również tak pielęgnować tradycję, religię, kulturę, a większość się uważa za nowoczesnych i niby idzie z postępem czasu.
    Przedziwne ma świat zwyczaje. Najczęściej takie niespotykane wydaje mi się, że są właśnie w tych najodleglejszych, egzotycznych zakątkach, tam gdzie najwięcej jest plemion wszelakich. Przerażające są niektóre te obrządki, ale dla nich mają wielkie znaczenie, dlatego też nie mi ich osądzać. I pomyśleć, że u nas ludzie się przywiązują do drzew, czy obrzucają błotem kogoś kto nosi futro bądź czapkę z lisa, a tam znęcanie się nad zwierzętami w tak okrutny sposób jest normalne i to jeszcze tak publicznie zwłaszcza przy dzieciach. Nie dziwię Ci się, że nie mogłaś na to patrzeć, bo ja też bym nie dała rady, pomimo, ze jem mięso i wiem w jaki sposób się je zdobywa. No cóż, ale jak oczy nie widzą, to serce tak mocno nie płacze.
    No cóż pomimo wszystko zazdroszczę Ci Ewo, że możesz poznawać tyle różnych ciekawych miejsc, ludzi i kultur, to musi być na pewno fascynujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego właśnie się nauczyłam w Indonezji- szacunku dla tradycji i spuścizny przodków.Tylko dzięki temu naród może przetrwać. Torajowie są w większości chrześcijanami, a jednak nie przeszkadza im to w kultywowaniu własnych zwyczajów.
      Wiesz, oni nie są okrutni (chociaż z naszego punktu widzenia tak to wygląda). Nie czerpią przyjemności z zabijania, nie jest to spektakl. Bardzo o te zwierzęta dbają.Przecież one są bardzo cenne, nie mogą być felerne.
      A dzieci...cóż... Od małego uczą się tradycji i jej znaczenia dla społeczeństwa

      Usuń
    2. Szacunku nauczyłaś się w domu. Ktoś inny widząc to samo, napisałby o dzikusach i prymitywach.

      Usuń
    3. Źle to ujęłam. Chodziło mi raczej o wymiar narodowy, a nie indywidualny. O to, jak ważny jest ten szacunek dla istnienia narodu. Bardzo tego zazdroszczę Indonezyjczykom.

      Usuń
  4. No tak my jesteśmy wychowani inaczej i żyjemy w innym kraju gdzie rządzą zupełnie inne zasady i prawa niż w miejscu, którym opisujesz, więc pewnie dlatego jest nam trudno to wszystko zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trudno. Ale przecież nasz sposób życia nie jest jedynym słusznym. I może wcale nie najlepszym

      Usuń
  5. Tego się uczą mądrzy ludzie podróżujący po świecie:"Tego właśnie się nauczyłam w Indonezji- szacunku dla tradycji i spuścizny przodków."
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróże kształcą. Ale tylko tych, którzy chcą z tej nauki skorzystać.
      Uściski

      Usuń
  6. Bardzo dziwne zwyczaje, zwłaszcza to dziecko w dziupli i porzucone trumny...ciekawe dla mnie byłoby poznanie , skąd się taki zwyczaj wziął, bo jakąś genezę pewnie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby tubylcy, z którymi rozmawiałam znali pochodzenie tych zwyczajów. Dla nich tak było od zawsze. Ja mogę się tylko domyślać.
      Pod ziemią jest świat równoległy, żyją tam duchy, niekoniecznie dobre. Stąd skalne cmentarze. Dziecko jeszcze nie zdążyło się zasłużyć społeczności, pogrzeb nie może być "na bogato". Umieszcza się je w żywym drzewie, to tak jakby to dziecko wciąż żyło, rosło wraz z drzewem.
      Grób wykuty w skale jest siłą rzeczy niewielki, trumna zajmowałaby zbyt wiele miejsca. Nie ma też sensu zabierać jej ze sobą, bo jest "tabu", ponownie nie może być użyta.
      Ofiary ze zwierząt są w wielu kulturach. Tutaj się to po prostu rozrosło do ogromnych rozmiarów. Całe szczęście, że zwierzęta ofiarne przynajmniej żywią żywych

      Usuń
    2. Czyli ofiarą jest sam akt zabijania...

      Usuń
  7. "Częściej zostaje w swoim domu". W Indonezji jest raczej ciepło, więc jak?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mumifikuje się go. Kiedyś używano ziół, obecnie wstrzykuje się formalinę. Tak mi to wyjaśnił przewodnik.

      Usuń
  8. Uderzające jest dla mnie współistnienie i współzależność ludzi i zwierząt, a nawet flory. Bez koguta, bawołu, czy świń, pogrzeb by się nie odbył. A przynajmniej godny pochówek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie to zauważyłaś. Tutaj ludzie bardzo są związani z naturą (stąd bardzo popularne są naturalne leki). I równocześnie mają bardzo rozwinięte życie duchowe. Mimo wyznawania jakiejś religii wciąż bliskie im są wszystkie wierzenia ludowe.

      Usuń
  9. Nie wiem co mam napisać.
    Dla mnie to jednak koszmar.
    Ale tak jak Ty - nie oceniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z naszego punktu widzenia koszmar. Dla nich tradycja i obowiązek

      Usuń
  10. Po co w ogóle stosować trumny, jeżeli i tak ciało składa się w skale, a ją porzuca i nie jest drugi raz używana? dla mnie to marnotrawstwo, a rytualne zabijanie zwierząt, nawet jeżeli mięso służy żywym, to jednak okrucieństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś to ciało trzeba wyeksponować podczas ceremonii, a potem przenieść na cmentarz. Piękno trumny dodaje blasku ceremonii. No i rzemieślnicy mają zarobek.
      Zabijanie jakiekolwiek to okrucieństwo. Nasze metody pozyskiwania mięsa nazwaliśmy humanitarnymi, bo taka nazwa poprawia nasze samopoczucie. A śmierć to śmierć.

      Usuń
  11. Kiedyś słyszałam o takich pogrzebach, ale myślałam, że to tylko zamierzchła historia. Co do drzew z ciałami dzieci to mam pytanie, czy te drzewa są jakoś specjalnie oznaczone, aby ich nie ścinać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są oznaczone dla turystów. To są drzewa "wioskowe". Tubylcy wiedzą które.

      Usuń
  12. Walki kogutów już znam ;) Super fotki 💚

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię takie opowieści o innych kulturach. Poproszę o więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś ostatnio mało bywam. Ale postaram się o więcej.

      Usuń
  14. Niesamowite zwyczaje. Najbardziej zaintrygowała mnie trumna na dachu budynku i chowanie zmarłego dziecka w drzewie. Dołączam się do pytania Consek Ale o ścinanie tych drzew.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ścinają. Wiedzą, gdzie są groby, bo to drzewa "wioskowe". Myślę, że z gatunku tych do niczego nieprzydatnych.

      Usuń
  15. Czy to zwyczaje lokalne, tej konkretnej grupy etnicznej, czy też panujące w całej Indonezji?



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te plemienne ceremonie pogrzebowe są wszędzie dość podobne.Ale takich przepych i wielkość składanych ofiar spotykana tylko u Torajów.

      Usuń
  16. Dlatego wydam każde pieniądze na podróże. By poznać, oświadczyć Zadziwić się, i zamilczeć. Obce, inne, czasem zachwyca a czasem robi w głowie zamęt. Ale jest ludzkie.Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są rzeczy, które chciałoby się odzobaczyć. A przecież każde, także przykre doświadczenia nas kształtują. I jednak wzbogacają

      Usuń
  17. Ewo, dziwią zwyczaje pogrzebowe, ale i w Europie coraz dziwniej. Trumny z klimatyzacją, ze smartfonami, w kształcie łzy, zapalanie zniczy poprzez internet, budowanie mini pałaców na cmentarzach także budzi zdziwienie.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko co jest jakoś inne budzi zdziwienie. Taka nasza natura. Ale to przecież dobrze, że się różnimy

      Usuń
  18. Naród bez tradycji przestaje istnieč. Ofiary ze zwierząt... Codziennie zabijanych jest rytualnie tysiące zwierząt, w cywilizowanym świecie więc skąd zdziwienie że gdzieś, ktoś nie udaje ,że ma to miejsce.

    Uprzedzam. Wpisuję adres bloga bo muszę ale prawdą jest że stałam się bezdomną. Czasem piszę a słowa zostawiam w przypadkowych miejscach. To może mniej zaskakujący ale też pewien rytuał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kloszard powinien być bezdomny. Ale jakiś kątek pod mostem może znajdziesz

      Usuń
  19. Niesamowicie ciekawy post. Bardzo pięknie zakończony. Czytałam z wieli zaciekawieniem, czasami robiło mi się słabo, ale no to wspaniałe, że jest tyle różnorodności na świecie. Masz rację, to, że czegoś nie rozumiemy nie oznacza, że jest złe. Genialny post, piękne zdjęcia. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń