Co jeszcze powinnam dodać?
W obu koloniach widoczne są ślady kolonizatorów. Brytyjskie piętrowe autobusy w Hongkongu i leniwa atmosfera południa Europy w Macao. Ale mimo używania dwujęzycznych napisów angielski i portugalski są w odwrocie.
Macao jest zauważalnie biedniejsze. Miejscami tak jakby się czas zatrzymał. Są takie uliczki i placyki, na których nie widać samochodów, a zabudowa jest bardzo historyczna.
Za to w Hongkongu boją się złodziei. Kraty w oknach mnie zaskoczyły. Chyba, że mają inne przeznaczenie niż ochrona przed złodziejami.
W Macao poznałam tylko jedną jadłodajnię. W Hongkongu jest sporo tradycyjnych, tanich knajpek. Menu jest w nich na szczęście obrazkowe. W wielu podawanie (i dolewka) herbaty jest tak oczywiste, że nie trzeba zamawiać. Porcje (z solidną ilością mięsa) są spore i stosunkowo tanie.
I na koniec liczydło. Popularne w całej Azji. Moja koreańska koleżanka używała go w szkole. Chińskie nazywa się suanpan. Jest podobne do rzymskiego abakusa. Chociaż moim zdaniem Chińczycy wymyślili je zupełnie niezależnie. Nie chcieli przecież kontaktować się z obcymi. Dlaczego mnie zachwyca? Bo mimo, że opiera się na systemie dziesiętnym to liczy się piątkami. A ja jestem wielką zwolenniczką piątek. Moje belferskie doświadczenie mnie do nich przekonało.
Kolejne rządki w suanpan to wielokrotności liczby dziesięć. Czyli jednści, dziesiątki, setki itd. Jak u nas. W każdym rzędzie jest pięć koralików oznaczających jedności i dwa oddzielne oznaczające piątki. Każde pięć jedności zamienia się na jedną piątkę. Żeby przedstawić liczbę siedem bierzemy jeden koralik z góry (czyli 5) i dwa z dołu. Dodając sześć dokładamy jeden z góry (5) i jeden z dołu. W ten sposób mamy dwie piątki, które zamieniamy na jedną dziesiątkę z kolejnego rzędu. Mamy dziesiątkę i trzy jedności, trzynaście. Tadam! Na tym liczydle można dodawać, odejmować, mnożyć, dzielić.
Dla tych, którzy potrzebują obrazka (i chcą się nauczyć liczyć) polecam świetny tutorial https://www.youtube.com/watch?v=FTVXUG_PngE
Chyba pora ogłosić zwycięzcę. Najlepszej odpowiedzi udzieliła Maiko z bloga tokyopongi. FANFARY!
bardzo obrazowy opis.
OdpowiedzUsuńgratuluję zwyciężczyni
Starałam się. Ale obrazki są jednak łatwiejsze
UsuńTeż gratuluję zwyciężczyni, a po nazwie bloga przypuszczam, że Maiko może nawet miała okazję mieć takie liczydło w swoich rękach :)
OdpowiedzUsuńSłusznie przypuszczasz. A wiesz, że w Polsce też je można kupić? W sklepach z pomocami dydaktycznymi.
Usuńo popatrz, to ciekawe, do głowy by mi nie przyszło, że takie zagraniczne ciekawostki są też dostępne na naszym rynku krajowym :)
OdpowiedzUsuńSą. Prawdopodobnie dlatego, że opanowanie liczenia piątkami daje konkretne korzyści w opanowaniu matematycznych zawiłości
UsuńMoja mama była księgową i pamiętam czasy, gdy liczyła wszystko na liczydłach.
OdpowiedzUsuńDziś przeczytałam dowcip o autobusach piętrowych: wraca pasażer z wyższego piętra autobusu i przerażony mówi do współpasażerów na dole: nie wchodźcie tam, na górze nie ma kierowcy!
To nie dowcip. Na górze naprawdę nie ma kierowcy! ;))
UsuńMusze ogarnąc to liczydło:).
OdpowiedzUsuńWiesz, my mamy inne przyzwyczajenia, dlatego wydaje się nam trudne. Ale jakbyś wnuki zachęciła to byłoby super.
UsuńGratulacje dla zwyciężczyni :))
OdpowiedzUsuńWciąż czekam na wybór nagrody
UsuńGratulacje dla zwyciężczyni. Czasami zaglądam na ten blog.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kusi nauka liczenia na czymkolwiek, mam tyle innych zajęć-rozrywek, a doba ma tylko 24h i listę różnych oczekiwań względem mojej osoby.
Pozdrawiam z deszczem warszawskim w tle.
Ty już nie musisz. Ale jakbyś miała wnuki, to polecam. Liczenie piątkami jest bardzo pomocne w nauce matematyki w ogóle.
Usuń