czwartek, 17 maja 2018

Praktykowanie wiary

   "Jak trudno być w Polsce księdzem!" Tak napisała na swoim blogu Jotka cytując niekoniecznie uprzejmego proboszcza strzegącego kościoła. Nie wiem jak to jest być księdzem. Mogę powiedzieć jak to jest być praktykującym katolikiem w najliczniejszym państwie muzułmańskim.
   O tolerancji religijnej w Indonezji pisałam już wielokrotnie. Między innymi TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ . Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że mimo oficjalnych deklaracji, sytuacja chrześcijan jest coraz trudniejsza. 
   Pamiętam naszą pierwszą mszę niedzielną w Jakarcie. Przyszliśmy dość wcześnie, wiernych było jeszcze niewielu. Ale byli już obecni uzbrojeni policjanci sprawdzający czy nie ma gdzieś ładunku. Przeraziły mnie wtedy słowa męża: "W razie czego rzucamy się na ziemię." Potem do widoku policji przywykłam. Kontrole były dokładniejsze podczas świąt. W tym roku przed mszą wielkanocną zrobiłam zdjęcia (niezbyt wyraźne niestety)

Strzałka wskazuje psi ogon (dla mniej spostrzegawczych)
   W niedzielny poranek opinią publiczną wstrząsnęły informacje o samobójczych, krwawych zamachach w 3 kościołach w Surabayi. Policja ostrzegała przed gromadzeniem się, szczególnie w miejscach kultu. Czy to kogokolwiek odstraszyło? Nie wiem. Nasz kościół był pełen jak zwykle. Co to znaczy pełen? Kiedyś policzyłam- wewnątrz jest około 2000 miejsc siedzących. W czasie świąt ustawia się drugie tyle (a może więcej) krzeseł na zewnątrz. Wszystkie zajęte! I nie, nie przychodzą same babcie. Jest dużo młodych rodzin. Wszyscy bardzo aktywnie uczestniczą w nabożeństwie. Chętnie śpiewają. A jak oni się żarliwie modlą! Autentycznie przeżywają rozmowę z Bogiem. Czasem aż płaczą. 
   Zwykle na niedzielne msze chodzimy do parafii międzynarodowej. Wszystko odbywa się w języku angielskim.  Jest trochę Filipińczyków, Singapurczyków, kilku Australijczyków i Europejczyków. Ostatnio dołączyło sporo Afrykańczyków, którzy mam wrażenie nawet nie bardzo mówią po angielsku. Jest też Indonezyjczyków chińskiego pochodzenia. 
   Przyszliśmy do kościoła dużo wcześniej. Było jeszcze pusto. Tylko przed ołtarzem jakiś dziwny tłok.  Nie bardzo wiedzieliśmy o co chodzi. Szybko się wyjaśniło. Mieliśmy okazję uczestniczyć w przyjęciu sakramentu chrztu. Do Kościoła dołączyło 10 nowych dusz. Dorosłych, a więc świadomych swego wyboru. Jedna osoba miałą wątpliwości czy nie została wcześniej ochrzczona. Dla pewności przyjęła jednak sakrament.
   Czy to zasługa księży? Być może. Są blisko ludzi. Po mszy zawsze czekają przed kościołem, żeby przywitać się z wiernymi, zamienić z nimi słowo. Prowadzą różne grupy, nie tylko ewangelizacyjne. Bywają aktorami w przedstawieniach przygotowywanych przez dzieci. I nie unikają pracy fizycznej.
   My też mamy takich księży. W tutejszej niemieckojęzycznej parafii posługę pełni ksiądz z Polski. Wspaniały człowiek. Cieszący się z kontaktu z wiernymi. Mądry i wyrozumiały. Ludzki.
   Tutaj ludzie pojmują wiarę jako coś nieodzownego. Duchową potrzebę. Nie można bez niej żyć. I nie należy się jej wstydzić. A że jest trudno? Że nie będąc muzułmaninem nie można osiągnąć pewnych stanowisk? Tym bardziej warto dawać świadectwo!
   

32 komentarze:

  1. Myślę, że to duża zasługa księży i trzeba mieć szczęście by na takich "prawdziwych" trafić. Smutne, gdy ludzie nie mogą swobodnie oddawać się praktykom religijnym, jeśli mają taką potrzebę, tym bardziej w obcym kraju.
    Dziwny jest ten świat...gdy słucham o tych niepokojach w różnych krajach na tle religijnym to nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem o co chodzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że mimo niebezpieczeństwa, jest mi tu łatwiej być katoliczką. Owszem są ekstremiści, ale na nich tak często się nie trafia. Ale nikt się nie dziwi, że w piątek nie jem mięsa, nie kpi z tego, że nie robię zakupów w niedzielę, nie wyśmiewa różańca w mojej dłoni.

      Usuń
    2. A w Polsce doświadczyłaś tego?

      Usuń
    3. Wiesz, zanim wyjechałam stawiałam na kompromis. Kiedy moja potrzeba pójścia do kościoła kolidowała ze spotkaniem towarzyskim po prostu tak kombinowałam, żeby zrobić i jedno i drugie. Tutaj zrozumiałam, że mogę wymagać, aby moje powinności religijne były szanowane. I mówię wprost moim polskim przyjaciółkom, że idę się modlić. Czasem patrzą dziwnie, ale nic nie mówią. Mąż jednej z nich miał mniej taktu i stwierdził, że dałam się omotać.
      Za to w internecie szerzy się hejt. Doświadczyłam go. Bycie katolikiem jest passe. Wiara to ciemnota i zabobon, a wierzący są (delikatnie mówiąc) wyśmiewani.

      Usuń
  2. Ja też nie rozumiem jak ludzie na tle religijnym się zwalczają. Przecież jedni powinni drugich rozumieć. I nikt nie powinien zabronić nikomu wierzyć .... albo nie wierzyć.
    Na tym między innymi polega wolność.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Dlatego nie rozumiem nagonki na Kościół w Polsce

      Usuń
    2. Przepraszam, że wtrącę - to nie jest nagonka na kościół, tylko na zjawiska niezbyt chwalebnie świadczące o duchownych i hierarchach, niestety. Nawet ludzie głębokiej wiary maja często złe zdanie o kościele jako instytucji.
      Nie spotkałam się z prześladowaniem katolików, raczej z piętnowaniem obłudy,fałszu, źle pojętej religijności...

      Usuń
    3. Zdaje się, że sam papież Franciszek chciałby co nieco zmienić.
      Dla mnie hejt w internecie jest prześladowaniem

      Usuń
    4. Rozumiem Ewo, że z tą "nagonką na Kościół w Polsce" to jakiś żart.

      Usuń
    5. Nie żartuję z poważnych rzeczy. Czuję się częścią Kościoła. Jeśli ktoś mnie atakuje za przynależność do niego ( a taka sytuacja miała miejsce na Twoim blogu na przykład) to nazywam to nagonką na Kościół.

      Usuń
    6. W takim razie - jedyne co mogę zrobić to przeprosić Cię za tego kogoś kto Cię na moim blogu zaatakował.
      Ja sama jestem osobą wierzącą - co jeśli zajrzałaś do moich książęk - mogłaś zauważyć.
      Stokrotka

      Usuń
    7. To ja byłam tam wyżej, tylko laptop mi zwariował.

      Usuń
    8. Domyśliłam się Stokrotko, że to Ty.
      Nie musisz przepraszać za swoich czytelników. Wiem, że Ty jesteś tolerancyjna i kulturalna. Nikomu byś przykrości nie zrobiła. Zastanawiam się czy gdybym przyznawała się do bycia muzułmanką też bym tak została potraktowana. Bo z tego co widzę, to tylko katolików się atakuje.

      Usuń
    9. Nie wiem czy znasz ten mój tekst.
      Zapraszam też do przeczytania wszystkich komentarzy:

      http://stokrotkastories.blogspot.com/2018/03/o-pogardzie-dla-krzywdy.html

      Usuń
    10. Przeczytałam teraz. Mocny. Ale przecież nie jest wyłącznie o księdzu. Nasuwa mi mnóstwo refleksji. Ograniczyłam się właściwie do skomentowania komentarzy.
      PS. Myślę, że można być antyklerykałem i nie atakować wierzących.

      Usuń
  3. Ewa, w Polsce nie ma nagonki na Kościół. Jest niemrawy protest przeciwko pazernym, wtrącającym się we wszystkie sfery życia (w tym także tych, którzy nie są chrześcijanami i nie interesuje ich, co napisano, a czego nie w biblii) biznesmenów w sutannach. W Wenezueli poznałem emerytowanego księdza, który pół życia spędził na misjach i, który nie chciał wrócić do Polski, właśnie z powodów, o których napisałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni księży utożsamiają z Kościołem, inni wiernych. Przy tym, jak mówisz proteście atakuje się wierzących. Szydzi się z nich, bo dali się omotać.

      Usuń
  4. Mam podobne zdanie, jak Lemański, ale w przeciwieństwie do niego mogę je bezkarnie wyrażać: w Polsce zmiany mogą się zacząć dopiero po odejściu (mam na myśli emeryturę, żeby nie było ;) ) całej starej, klerykalnej czapy, bo zachowują się tak, jakby sami byli Papieżami, a nawet świętymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ludziom (więc także księżom) często woda sodowa uderza do głowy. Na szczęście to nie z ich powodu chodzi się do kościoła.
      Zmiany są nieuniknione

      Usuń
  5. Wiara powinna być osobistą sprawą człowieka, tymczasem staje się kartą przetargową, polityczną, a nawet powodem atakowania i opluwania ludzi. Straszne, bo z miłością bliźniego to nie ma nic wspólnego.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisałaś, że księża są blisko ludzi. Może problemem polskiego kościoła jest brak tej bliskości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie również to jest przyczyną. Ale obawiam się, że problem leży głębiej. W pogoni za dobrami materialnymi zapomina się o duchowości. A jeśli nawet się pamięta, to medytacja jest modniejsza niż modlitwa (która przecież też jest medytacją)

      Usuń
  7. Religie tak często dzielą ludzi i "napuszczają" na siebie zamiast ich łączyć... Smutne, bo wszystko odbywa się w imię Boga. Modlitwa i medytacja są tym samym i mają ten sam cel, najważniejsze żeby być szczerym wobec Boga, siebie i bliźnich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Indonezji obserwuję ten proces podjudzania przeciwko innym religiom. A było tak pięknie i tolerancyjnie dopóki nie zaczęto religii mieszać z polityką

      Usuń
  8. "Niesamowity" widok - policjant na mszy...Jak się skupić wtedy na modlitwie, nie myśląc o swoim bezpieczeństwie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policjanci sprawdzają kościół przed mszą. potem ich nie widać. No i trzeba po prostu zaufać Bogu.

      Usuń
  9. Jestem zdania, że wiara jest osobistą potrzebą człowieka, i nic mi do tego, kto jaką wyznaje. Natomiast nie akceptuję żadnych ekstremistów, niezależne od wyznania - denerwuje mnie traktowanie odmienności jako zła. A całkiem prywatnie wolałabym świat bez religii... ale to ja, i to nie przeszkadza mi szanowac odmiennego poglądu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie się boją odmienności. Jakiejkolwiek.
      A religii zwyczajnie potrzebują. Nawet ci, którzy nazywają się ateistami i nawet, jeśli swojej "religii" nie uważają za religię.

      Usuń
  10. Wiara potrzebna jest każdemu, bez względu na miejsce zamieszkania, choć nie wszyscy wyznajemy ją tak samo. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Nawet, jeśli ktoś twierdzi, że jej nie potrzebuje

      Usuń
  11. W Polsce na szczęście mamy wybór, jeśli nie odpowiada nam ksiądz, to jedziemy na mszę do innej parafii.

    OdpowiedzUsuń