sobota, 7 listopada 2015

Magia Bali

   Atmosfera Bali jest niezwykła. Czuć ją już na lotnisku, po wyjściu z samolotu. Do terminala wchodzi się przez ozdobną bramę stylizowaną na świątynię, a tuż za drzwiami witają nas figurki bóstw, czuć zapach kadzidełek*... A wszystko dlatego, że Bali to wyspa zamieszkana głównie przez Hinduistów.
Wejście (akurat nie do hotelu)
   Przyjeżdżamy do hotelu. Tym razem to hotel domowy, zobaczę jak żyją Balijczycy. Bo właściwie podobnie wygląda każdy balijski dom. Trzy stopnie w górę prowadzą do furtki w murze, ozdobionej misternymi rzeźbami. Mam skojarzenie z furtką do tajemniczego ogrodu. Przechodzimy przez nią i schodzimy w dół na ścieżkę. Po prawej stronie mur, trochę zasłonięty zielenią krzewów. Z lewej murowany barak. Mieszka w nim rodzina, która będzie nas gościć. Do ich sypialni wchodzi się z ganku ciągnącego się wzdłuż baraku. Ganek pełni rolę salonu. Można usiąść na sofie, obejrzeć telewizję. W oknach ciemne szyby, właściwie szklane żaluzje. Ich uchylenie wpuszcza do wnętrza światło i powietrze. A wnętrze urządzone skromnie: rama łóżka, na niej ułożone kaski, w kącie na podłodze materac do spania.
   Co jest za murem, który  odgradza sporą (a nawet ogromną) część podwórka? Oczywiście, domowa świątynia. Dużo okazalsza i lepiej utrzymana niż dom. Używana kilka razy dziennie.
   W ogrodzie kwitnące mangowce, a wśród nich hotelowe bungalowy. Też ciekawe, ale to nie o nich miało być.
   To co mnie na Bali zafrapowało od pierwszej wizyty to maleńkie koszyczki z kwiatami (i nie tylko) leżące na chodniku, przy wejściu do domu czy sklepu, na masce samochodu. I oczywiście przy posążkach bóstw. Wszędzie po prostu. A potem widziałam codzienne składanie tych darów. Po prostu musiałam dowiedzieć się więcej. Stąd mój udział w warsztatach "Language of offerings". Oto czego się dowiedziałam.
   Składanie ofiar jest dla Balijczyków formą pomostu, kontaktu z tym w co wierzą. Ja to rozumiem jako rodzaj modlitwy. Robią to rano i wieczorem zgodnie z rytuałem. Przede wszystkim ważny jest odpowiedni strój (bez względu na płeć): sarong i szarfa w pasie, a kwiat mangowca za uchem. Koszyczki ofiarne ułożone są na tacy i roznoszone w odpowiednie miejsca wokół domu. Roznoszący ofiarę kładzie koszyczek, a na nim zapalone kadzidełko. Między palcami  trzyma kwiat mangowca i płynnym ruchem dłoni kieruje dym w odpowiednim kierunku. Na koniec zamacza kwiat w wodzie pochodzącej ze świętego źródła i energicznym ruchem skrapia dar.


  Koszyczki ofiarne wykonuje się z liścia palmy kokosowej. Powinny być trzy koszyczki. Okrągłe symbolizują głowę, kwadratowe ciało, a trójkątne nogi (siedząc na ziemi nogi składa się w taki właśnie kształt). Ta ostatnia interpretacja trochę mnie nie przekonuje, może delikatność Balijki prowadzącej warsztat nie pozwoliła na zasugerowanie połączenia trójkąta z przekazywaniem życia? W każdym koszyczku musi się znaleźć symbol czakry, środka energii życiowej. To znowu liść palmowy spięty w odpowiedni kształt z liściem betelu. W koszyczki w kształcie rożka, umieszczane na ścianie, wkłada się dodatkowo dwie chińskie monety symbolizujące oczy. Jeszcze tylko świeże kwiaty, ryż na liściu bananowca, ewentualnie cukierek czy papieros. I gotowe!


Materiały po lewej, po prawej dzieła mistrzyni
Ofiara w kształcie rożka, widać symboliczną czakrę


Rożek wypełniony kwiatami, widoczna chińska moneta
Gotowe!

Taca z darami przykrytymi liśćmi bananowca

*Nie chciałam psuć nastroju. Powinnam napisać "czuć zapach dupy". Bo to słowo w bahasie oznacza kadzidło. A w polskim tekście brzmi urzekająco.

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe to wszystko /nawet ten zapach ...:-)/ Masz duże szczęście że tam przebywasz /mieszkasz?/ i widzisz to na własne oczy.
    A ja mam szczęście że mogę się o tym dowiedzieć z pierwszej ręki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam, zupełnie przypadkowo. I staram się uważać to za szczęście. Bo łatwo nie jest. Ale wiem, że to tylko kilka lat,trzeba korzystać!

      Usuń
  2. Dość skomplikowany rytuał, ale ciekawy. Piękne wejście do domu, faktycznie jak do tajemniczego ogrodu. Taka obecność kwiatów na każdym kroku zapewne związana jest z klimatem i bardzo mi sie podoba, u nas jedynie na parapetach i w wazonach można mieć namiastkę. Dzięki Tobie mam wrażenie, że sama podróżuję, fajnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komplikacje dodają magii. Kwiatów tzw. rabatkowych jest niewiele. Ale drzewa I krzewy kwitną na okrągło. W ogóle jest dużo zieleni, nawet na dachach są ogrody. Właśnie zaczęła się pora deszczowa, wszystko będzie bujniejsze

      Usuń
  3. Witaj Ewo, bylam na Bali w Ubud, bylam zachwycona, najbardziej wspominam wieczory kiedy chodzilam ogladac te specjalne tance, niesamowite wrazenie, ta muzyka i przepiekny taniec, bylam oczarowana. Dla mnie wielki minus ze nie zna indonezyjskiego jezyka, wiem ze nie ma problemu z porozumieniem sie po angielsku, jestem z Australii. Ciekawi mnie czy znasz indonezyjski. Teresa

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Tereso! Dziękuję za odwiedziny. Masz rację, taniec też jest magiczny. Indonezyjski, po roku przebywania w tym kraju, znam na tyle, by przetrwać. Próbuję się uczyć, ale chyba jestem za mało systematyczna. Bo język trudny nie jest. Pozdrawiam i zapraszam częściej.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i w końcu i ja jestem na Bali, a przecież tyle na ten temat zachwytów słyszałam. Pięknie dziękuję za wspaniały post o życiu i zwyczajach na tej wyspie. Twoje oczy wypatrzyły takie szczególiki, że budzą podziw. Pozdrawiam z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Ultro, ja staram się patrzeć krytycznie. Ale cieszę się, że wycieczka Ci się podobała. O hotelach jeszcze napiszę, żebyś wiedziała jak wygodnie śpisz. Pozdrawiam :)

      Usuń