sobota, 4 kwietnia 2020

Szpital

   Usiłuję sobie przypomnieć kiedy ostatnio byłam w szpitalu. Jak rodziłam młodszego syna? Nie, potem jeszcze odwiedzałam tatę. Czyli jakieś 15 lat temu. To było w Polsce. Nie wiem jak polskie szpitale wyglądają obecnie. Nie sądziłam, że dane mi będzie poznać szpital indonezyjski. Uspokajam- to nie to, czego wszyscy się boją.

   Zachorowałam na początku marca. Jedynym objawem była gorączka. Nie wiem jak wysoka, bo termometr się zepsuł. Leżałam przez 2 tygodnie. Nie myślałam o lekarzu. Raczej zastanawiałam się czy wzywać księdza. W końcu Głównodowodzący zarządził wyjazd do szpitala. 
    W Indonezji chyba wszystkie szpitale są prywatne. Za leczenie trzeba płacić. Ubezpieczenie zdrowotne działa od niedawna i jest dostępne dla niewielu. Ale i tak najpierw trzeba zapłacić za leczenie, a potem ubiegać się o zwrot.
  Pojechaliśmy do najbliższego. Znałam go wcześniej. Odwiedzałam koleżankę, która leczyła się tam jakiś czas temu. Bardzo chwaliła opiekę i stwierdziła, że pod wieloma względami jest tam lepiej niż w szpitalach europejskich. Bardzo możliwe. Bo chociaż to ogromna placówka (zajmuje 35 pięter), to nowoczesna i dobrze wyposażona. Dysponuje świetnym sprzętem. 
   Oczywiście zmierzono nam temperaturę. Przy windach ( i w wielu innych miejscach) wisiały pojemniki ze środkiem odkażającym. Wyjechaliśmy na górę, do przychodni. Szybka rejestracja, przydzielenie numerka i za chwilę byłam w gabinecie. Rano nie było kolejki. Pani doktor szybko mnie zdiagnozowała, ale dla pewności kazała zrobić badania. Poradziła, że najlepiej pójść nie do laboratorium, a na SOR, bo tam, czekając na wyniki będę już miała podaną kroplówkę. I rzeczywiście. SOR jak z amerykańskich filmów o lekarzach. Położono mnie na łóżku, zasłonięto zasłonę i rozpoczęła się procedura. Diagnoza się potwierdziła, lekarz zalecił pozostanie w szpitalu. Cóż było robić? Zgodziłam się. Formalności trwały długo. Trzeba było opłacić SOR, a potem wykupić łóżko na 10 dni.
   Łóżka szpitalne mają różne kategorie. Pokoje VIP są jednoosobowe. Te wyglądają jak w dobrym hotelu. Jest telewizor, biurko, szafa na ubrania, sofa dla gości. Łazienka oczywiście też. 
   Są też tańsze pokoje dwu-  cztero- albo sześcioosobowe. Mniej komfortowe, ale też z własną łazienką i telewizorami. Łóżka mają podnoszone zagłówki, a przy każdym wisi pojemnik z płynem antyseptycznym. Każdy pacjent dysponuje stolikiem/ nadstawką na łóżko i sporą (dużo większą niż znane mi polskie) szafką nocną. I każdy może się oddzielić od reszty zasłonką, stwarzając wrażenie intymności. 
   To wrażenie intymności jest ważne. Chorych odwiedzają tłumy ludzi. Chyba wszyscy krewni i znajomi przychodzą. Przynoszą jedzenie, którym się wzajemnie częstują, rozmawiają, cieszą spotkaniem.
   Pielęgniarka posadziła mnie na wózku i zawiozła na 30.piętro. Widok miałam piękny! Dostałam biały ręcznik i piżamę. Chwilę później przyszedł się przywitać pielęgniarz (wielu mężczyzn wykonuje ten zawód) obejmujący dyżur. I to mi się podobało. Każda zmiana przychodziła się przedstawić. Pojawiali się też lekarze. Rano dyżurny, sprawdzić mój stan. Koło południa prowadzący. Była też pani farmaceutka, która opowiedziała jakie leki mi podają. Dietetyczka przyszła zapytać dlaczego nie jem. Bo może mi nie smakuje indonezyjskie jedzenie. To oni przygotują zachodnie. Trochę dziwnie się czułam, że w ogromnym szpitalu będą gotować tylko dla mnie. Ale ja po prostu nie byłam głodna!
   Ale trzeba przyznać, że posiłki były obfite (zaserwowali mi 1500 kcal na dzień) i ładnie podane. Każdy talerz owinięty folią. Nawet banan na tacce! To zapraszam do stołu:
Kolacja
   Pierwszym posiłkiem była kolacja. Bubur, czyli kleik ryżowy, do tego jajko. Głównodowodzący zjadł. Podobno smaczne. Do tego soto ayam. Rosół (w żółtej misce), którym zalewa się mięso kurczaka z przyprawami. Na deser arbuz.

Śniadanie
   Rano mnie uraczyli zupą z makaronem i mięsem, chyba kurzym. Wszystko do samodzielnego zmieszania. Był też deser- jakiś rodzaj puddingu i banan.
Lunch
   Lunch, czyli jedzenie w stylu zachodnim. Zupa to wywar z warzywami. Na drugie ziemniaki (hura!), drobno pokrojone mięso z piersi kurczaka, polane  sosem (sos zepsuł wszystko, był z torebki) i marchewka z groszkiem (a właściwie drobno pokrojoną fasolą w stylu szparagowej). Na deser papaja i niby galaretka kawowa. Galaretka udawana, bo tutaj nie używa się żelatyny.
   Po lunchu udało mi się wypisać z tego przybytku. Nie mogłam tam dłużej wytrzymać. Oczywiście dostałam leki. Odliczoną ilość tabletek. Każde lekarstwo w woreczku, z dokładnym opisem kiedy i w jakiej ilości brać. 
   Po tygodniu, kiedy już czułam się lepiej, przyszedł SMS z przypomnieniem o wizycie kontrolnej. Nie poszłam, nie pytajcie dlaczego.

44 komentarze:

  1. dzieki za ta relacje, co kraj to obyczaj, fajnie jest poczytac jak gdzies jest inaczej. Podoba mi sie ze lekarze przychodza czesciej niz u nas, ja ostatnio, nie przedostatnio nie moglas sie doprosic informacji. No ale tak zaplacic za wszystko od razu to nie kazdy sobie moze pozwolic, wspolczuje ludziom tam zyjacym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z powodu pieniędzy większość ludzi leczy się u szamanów czy innych felczerów, niestety.

      Usuń
  2. Posiłki wyglądają dobrze, na pewno lepiej, niż w naszych szpitalach.
    Koleżanka była w szpitalu onkologicznym i nie mogła się nachwalić, przynajmniej tam dbają o pacjentów.
    Ja odwiedzałam ojca w szpitalu rok temu, przepełnienie, ludzie leżeli na korytarzach, żadnych parawanów, duchota, w sali 3- osobowej czterech panów w różnym stopniu przebiegu choroby, ciasno tak, że pielęgniarka miała problem z założeniem kroplówki.
    Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jak jest teraz, gdy ten wirus...
    Mam nadzieję, że już jesteś zdrowa:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest szpital prywatny. Może sobie pozwolić na brak zagęszczenia.
      Tak, wygląda na to, że jestem zdrowa. Przynajmniej fizycznie. Dziękuję

      Usuń
  3. Matko jedyna, tam jest lepiej niż w Leśnej Górze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Z Leśnej Góry bym nie uciekała tak szybko. No i lekarze mniej przystojni

      Usuń
  4. No to mamy od ręki gotową dietę indonezyjską...
    Wygląda smacznie...
    katasta227

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupa 3 razy dziennie. Ale rzeczywiście smaczne

      Usuń
  5. Faktycznie wizyta w szpitalu wyglądała zupełnie inaczej niz to sobie wyobrażałam ... Dużo zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś całkowicie.
    A szpital sprawia bardzo dobre wrażenie. I jedzenie przyzwoite. Tylko te odwiedziny całych rodzin i pociotków mnie przerażaja, mimo zasłonki.
    Życzę Ci dużo zdrowia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Też mam nadzieję, że jestem zdrowa. Czuję się dobrze.

      Usuń
  7. Najważniejsze, że to nie ten szaleniec co terroryzuje świat. A skoro nie poszłaś na kontrole to znaczy wszystko idzie w dobrym kierunku. Ja tez spędziłem tutaj nic w szpitalu prywatnym. Oferta bardzo podobna.
    Zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że idzie w dobrym kierunku. Nie wiem co siedzi w środku, z zewnątrz jest w porządku. Sprawdzanie tego albo nie to wybór, nomen omen, między dżumą a cholerą. Dziękuję

      Usuń
  8. Zdrowia życzę, bo ono najważniejsze zawsze i wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza teraz jest ważne. Dziękuję i wzajemnie

      Usuń
  9. Dobrze wygląda ten szpital< ale prywatne i u nas ocierają się o luksus. Te państwowe należy omijać, niestety. Najważniejsze, że wszystko w porządku i zdrowie dopisuje. W sumie - to ono na pierwszym miejscu.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdrowia życzę, Ewo, to najważniejsze. Byłam kiedyś w polskim prywatnym szpitalu - nie powiem, było super, świetne jedzenie i opieka. Tyle, że koszt z kosmosu. Jak wszędzie... a zupę trzy razy dziennie to ja bardzo chętnie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie!
      Koszt z kosmosu, to prawda.

      Usuń
  11. W grudniu leżałam w państwowym szpitalu w Polsce. Po zawale. I muszę przyznać, że warunki miałam dobre. Szpital warszawski. Jedzenie dobre, lekarz prowadzący sympatyczny. Może miałam po prostu szczęście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może po prostu tak wyglądają szpitale w Polsce? Dużo zdrowia życzę.

      Usuń
  12. Ciekawy post, bo skądże miałabym wiedzieć jak jest naprawdę w indonezyjskim szpitalu? Nie jest źle... :) Ale nie choruj, tego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby źle nie jest, ale z jakiegoś powodu (albo nawet kilku), nie chciałam tam zostać.
      Dziękuję i wzajemnie.

      Usuń
  13. Jak wygląda polski szpital możesz zobaczyć w serialu "Szpital" :)))) Ale to tylko tak na filmie jest. W realu znacznie gorzej, ale za to nie zrujnujesz rodziny, jak zachorujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam polskiej telewizji. Zresztą żadnej nie mam.
      Obie wiemy, że z naszych składek można opłacić leczenie niejednego chorego.

      Usuń
  14. Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie. Teraz wszyscy musimy o nie dbać.

      Usuń
  15. Przede wszystkim życzę zdrowia.
    W moim przypadku mogłabym napisać pracę doktorska na temat polskich szpitali. Na temat lekarzy, badań, warunków czy wreszcie posiłków.
    W ubiegłym roku miałam poważną operację, później jeszcze przebywałam w różnych szpitalach po 2 - 3 tygodnie aż 5 razy.
    W tym roku w styczniu też byłam tydzień w szpitalu. Czekam na wyniki biopsji nerki. I nic cisza. Koronawirus wszystko zablokował. Nie wiadomo, jak mnie dalej leczyć...
    Więc, szczęśliwi Ci, którzy nie muszą przebywać w szpitalnej rzeczywistości.
    Wszystkiego dobrego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie. Dbaj o siebie i myśl pozytywnie. Co innego możemy zrobić?

      Usuń
  16. Szpital wygląda ok, ale może są jakieś haczyki.
    Zdrowia Ci życzę Ewo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj są haczyki, są. Nie bez powodu uciekłam.
      Dziękuję.
      Życzę zdrowych i błogosławionych świąt

      Usuń
  17. Pozdrawiam świątecznie Imienniczkę na antypodach. Zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Wzajemnie wszystkiego dobrego.

      Usuń
  18. Wierzyć się nie chce że takie miejsca istnieją :) Mam nadzieję że już jesteś zdrowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fizycznie czuję się dobrze. Mam nadzieję, że nie pojawią się już komplikacje

      Usuń
  19. Zapytam konkretnie. Ile za możliwość opowiedzenia o tym , kosztowała ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiedzenie za darmo.
      Najtańsze łóżko kosztuje jakieś 50 euro za dobę. Leczenie płatne osobno.

      Usuń
  20. Zdrowia życzę!
    Prywatna placówka … to wiele wyjaśnia, dlaczego są takie różnice odnosząc się do naszych państwowych szpitali. Choć nie do wszystkich oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż wierzę, że może tak być nie tylko za pieniądze.

      Usuń
  21. Hmmm, ja bym nie chciała do szpitali . Byłam 2 razy jak rodziłam dzieci czyli 10 lat temu i 5 lat temu i mam nadzieję, że zdrowie dopomoże i nie będę więcej razy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie chce być chory. A już trafić do szpitala to w ogóle. Dlatego się izolujemy.
      Zdrowia życzę!

      Usuń
  22. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń