poniedziałek, 2 grudnia 2019

Co by tu zjeść?

   Właściwie już wracaliśmy do domu. Był to czas kolacji, a nie chciało nam się nic przygotowywać. Szybka decyzja, że zjemy na mieście. Może pizzę. Ale tutejsza pizza... nadaje się tylko dla bardzo zdeterminowanych. Szczęśliwie po drugiej stronie ulicy zauważyliśmy urocze kolonialne budynki. Tak trafiliśmy do Bakoel Koffie.


   Holendrzy, którzy przybyli na indonezyjskie wyspy w XVII wieku byli zainteresowani szczególnie tutejszymi przyprawami. I na nich chcieli się bogacić. Ale jakieś 100 lat później, kiedy już się zadomowili na dobre, zaczęli zakładać plantacje kawy. Najpierw na Jawie, potem także na Sulawesi. Skoro były ziarna, potrzebne były też palarnie. I tak, w 1878 roku powstała palarnia kawy Bakoel Koffie. Nazwa jest oczywiście holenderska. Biznes się rozwijał i trwa do dziś.
   Tak jak w każdej szanującej się palarni można tu nie tylko kupić ziarna, ale też po prostu napić się kawy. I oczywiście zjeść. Dania są tradycyjne, nawet można powiedzieć, że kultowe, indonezyjsko-holenderskie. Bardzo smaczne.
Storczyk niestety plastikowy
   Zamówiliśmy Rawon, Ayam bakar madu, a na deser Pisang bakar.
    Rawon to zupa z wołowiną. Ten dziwny brązowy kolor pochodzi od owocu (orzecha raczej, bo ma twardą skorupę) o nazwie kluwek. Zupa zawiera też kiełki fasoli. Podawana jest z ryżem i solonym kaczym jajkiem. Do tego krupuk, czyli indonezyjski chips o smaku krewetkowym. I obowiązkowo sambal z bardzo ostrej papryki.
   Ayam bakar madu, czyli po prostu pieczony kurczak w sosie sojowo-miodowym. Pod udkiem leżały jeszcze kawałki smażonego tofu i tempeh. 
   Uwielbiam smażone banany. Zwykle robią je w cieście i smażą w głębokim tłuszczu. Tym razem zamówiliśmy grilowane. Były dokładnie takie jak powinny być- lekko twarde, lekko kwaskowe i posypane dużą ilością cukru pudru. Dla tych bananów będę tam wracać. A kawy nie spróbowałam!









42 komentarze:

  1. Mniam, mniam. Jedynie zrezygnowałaby ze smażonego tofu, chyba, że byłabym bardzo głodna. No i banany bez cukru pudru :). Tyle, że kompletnie nie znam tych nazw... kiedyś jadłam ten rawon, ale tylko dlatego, że mnie przewodnik namówił i wyjaśnił, co to - bo własnie miałam ochote na zupę. I tęsknię za dobrym ryżem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mam ryżu po antenkę. Chociaż rzeczywiście mają tutaj zupełnie inne gatunki niż w Polsce

      Usuń
  2. Indonezja to dla mnie zbyt duża egzotyka. Ale chętnie będę do Ciebie zaglądać i troszkę ją poznawać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, rozgość się. Jest egzotycznie, ale bardzo ciekawie.

      Usuń
  3. Ale pysznie, moje klimaty, bo lubię próbować takie różności, jadłam kiedyś tofu, ale sorry, wolę kurczaka...
    To kiedy na kawkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tofu zaskakująco smaczne. A na kawę mam ulubione miejsca bliżej

      Usuń
    2. Jotko, jeśli jadłaś polskie tofu, to wcale Ci się nie dziwię, że wolisz kurczaka. W mojej opinii to nie jest tofu, ale produkt tofupodobny - choć to też zbyt pochlebne określenie. Jestem przekonana, że gdybyś zjadła prawdziwe tofu, to z pewnościa by Ci smakowało.

      Usuń
    3. W Polsce tofu nie jadłam. Ale rzeczywiście coś w tym może być. Tutaj przyrządzają je na mnóstwo sposobów. A japońskie to w ogóle inna bajka

      Usuń
  4. O matko weszłam tu przed kolacją... To mi smaka narobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczak w sosie miodowo-sojowym. Niech to szlag..od roku jestem wegetarianinem. A brzmi wyjątkowo apetycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo współczuję. Jest jeszcze tofu i tempeh. Chociaż tutaj twierdzą, że kurczak to nie mięso.

      Usuń
  6. Jak to kawy nie spróbowałaś? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za późno było. Tutaj wszędzie kawa jest dobra, a ja mam ulubione miejsce bliżej domu

      Usuń
  7. Jak padło słowo "palarnia" to się zapaliłam, ale to o palarnię kawy chodziło ;)

    Żadnej ryby...Nie moja dieta...A właściwie, czemu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślałam, że powinnam pisać "palarnia kawy", ale stylistycznie mi to nie pasowało.
      Nie wiem czy mieli w menu rybę. Nawet jakby mieli to bym nie chciała. Akurat miałam ochotę na kurczaka. A poza tym ryby jadam tylko w niektórych miejscach.

      Usuń
    2. O! A dlaczego? Co z tymi rybami nie tak?

      Usuń
    3. Mowią, że w Jakarcie ryba umiera 7 razy. Niby wybrzeże, ale jakoś tak długo trwa zanim trafi na stół. Dlatego jadam je tylko w restauracjach na wodzie. Mam pewność świeżości, bo nawet, jeśli ryba nie z ich hodowli, to mają duży obrót. I jest pysznie.

      Usuń
  8. Ale smakowitości!
    Mnie też, jak Ani dwa komentarze wyżej, jako pierwsze po przeczytaniu nasunęło się pytanie: Jak to, kawy nie wypiłaś? :)
    Zaintrygowało mnie solone kacze jajko. A smażone banany też bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już wiesz dlaczego bez kawy.
      Jajo jest przygotowywane w jakiś specjalny sposób. Ma taka dziwną teksturę. Trochę jakby się jadło cement.

      Usuń
  9. Jeżeli to tak smakuje jak wygląda to było warto :) Zapraszam do siebie zobaczyć jak płonęło Santiago: http://www.szlakiempodrozy.pl/plomienie-w-santiago/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceny bardzo przystępne, zdecydowanie było warto.

      Usuń
  10. No Ewo zgłodniałam, idę do kuchni usmażyć jajka :)) Buziaki ślę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślisz, że z bananów dostępnych w Polsce też udałoby się jakieś smakowitości na ciepło wyczarować? Często w podróżniczej literaturze spotykam takie przepisy i już wcześniej się nad ta kwestią zastanawiałam. Ale słyszałam, że w naszych sklepach często spotkać można banany pastewne. Cytuję: Na plantacjach bananów, które są przeznaczone na transport do Europy, mówi się, że te banany jedzą tylko Europejczycy i świnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś pyszności by się dało zrobić. Jednak nie polecam smażyć tych najpopularniejszych w Polsce (tutaj też są powszechne, nie dla świń), dla mnie są za słodkie do tego celu. No i trudno trafić z odpowiednim stopniem dojrzałości. Te malutkie, też dostępne, są inne od przeznaczonych do smażenia tutaj. Plantan, czyli te duże i zielone nadają się do zupełnie innych dań. Też smacznych.

      Usuń
  12. Oj, jakie smaki! Orient z nieorientem cudnie zestawiony! Ja nie jem mięsa, ale w tak smacznym miejscu na pewno znalazłabym coś dla siebie. Banany na maśle z miodem, serem wędzonym na gorąco i żurawiną podajemy w naszym domu jako deser/ danie głowne. A tofu uwielbiam... Pozdróweczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj banany często podają z czekoladą i tartym żółtym serem. Zupełnie tego nie rozumiem. Ale wędzony na gorąco i żurawina brzmi pysznie. Nie wiem jak bym tam pomieściła banany...

      Usuń
  13. Czyli nic nowego pod słońcem. Ciekawa knajpka trafi się i tu i tam i ówdzie . Jakaś różnica...przyszło mi na myśl ,że ja zazwyczaj przy kawie, winie, sama i w swoich zaszyta sprawach. Godzinę, dwie, trzy czasem nawet. Tam gdzie bywam zawsze mam spokój. Nikt nie wadzi, nie przeszkadzał, nie podrywał. Szanował mój niedostępny świat a Pani w kraju który pani dotyka, też można mieć spokój i ciszę dla siebie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak można trafić fajną knajpkę, tak i spokój i ciszę też można znaleźć wszędzie

      Usuń
  14. W takiej palarni kawy, to czułabym się jak ryba w wodzie... Musi smakować wybornie!Narobiłaś mi smaku!Już miałam lecieć do kuchni. Pozostanę jednak przy wyobrażeniu pieczonego banana z cukrem pudrem. Mniam...Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W palarni to nawet nie trzeba pić kawy. Cudowny zapach unosi się wszędzie.

      Usuń
  15. A sanepidy i inne " pidy" nie istnieją? Znaczy jakieś przepisy bhp pewnie obowiązują co nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i istnieją, tylko kto by się nimi przejmował? Dlatego nie wszędzie jadam. Na pewno nie na ulicy, gdzie w jednym wiadrze się myje talerz, a w drugim płucze. I nie tam gdzie widziałam biegające szczury.

      Usuń
  16. Przepraszam że skasowałam poprzedni komentarz.
    Przestraszyłam się, że mógłby byc nieprawidłowo odebrany więc...
    Pozostawiam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako administrator miałam wgląd do niego, więc odpowiem.
      Indonezyjczycy niewiele mięsa jedzą, bo jest drogie. Mam koleżanki wegetarianki radzą sobie. Jest tofu, tempeh, jest nasi goreng (smażony ryż, ale najczęściej z jajkiem, dla ortodoksa to może być problem). Z dań warzywnych moje ulubione gado-gado, albo placuszki z kukurydzą.

      Usuń
  17. Smażyłam kiedyś banana na maśle, polany czekoladą, smakował dzieciom jako deser. Dodawałam do pucharków z owocami i bitą śmietaną. Teraz z kolei dowiedziałam się, że ten miejscowy ma inny smak niż taki, który zerwany jest jako niedojrzały, by mógł dotrzeć do Polski.
    I tak myślę, że banan to owoc, który każdemu smakuje.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdemu smakuje, co mnie osobiście dziwi.

      Usuń
  18. Lubię banany ale na gorąco nigdy nie jadłam. Uwielbiam kurczaka i zastanawiam się czy w takiej "oprawie" sojowo-miodowej by mi smakował (może namówię syna,by spróbował przyrządzić). Jestem też miłośniczką jaj, ale kaczego jeszcze nie próbowałam(pewnie, żeby smakowało, należy je odpowiednio podać). Za garść smakowitości dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy to kacze jajo było smaczne. Ale próbowałam tu już jajek o tak dziwnych kolorach i różnej konsystencji, że naprawdę bywało gorzej.

      Usuń
  19. Co by tu zjeść - mój codzienny dylemat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza ze świadomością, że ma być zdrowo i nietucząco

      Usuń