Piękne, błękitne niebo. Bez jednej chmurki. Wiatru nawet na lekarstwo. Cienia też niemal brak, bo słońce w zenicie. Pali od rana. Żar wzmaga nagrzana betonowa droga, przy której stoimy. Ludzie nią chodzą w tę i we w tę. Załatwiają swoje sprawy. Czasem się zatrzymują przy budce z napojami. Z rzadka przejeżdża hałaśliwy motocykl. Ot, zwykły dzień na wsi.
Stoję pod drzewem, wraz z innymi szukającymi odrobiny chłodu. Wachluję się intensywnie. Nic nie robię, a pot ciurkiem cieknie mi po plecach. Obserwuję przechodniów. Niektórzy idą powoli, inni się spieszą. Niosą plecaki, albo torby pełne zakupów. Czasem popijają wodę z butelki. Kilkoro próbuje schować się pod parasolem. Mają kapelusze, ale częściej czapki, albo po prostu ręczniki na głowach. Ruch jest spory. Od czasu do czasu pojawiają się mężczyźni z zakrytymi twarzami. Są bez koszulek, często bosi. Wymachują bambusowymi klockami, uderzając się po plecach w rytm własnych kroków. Z pleców spływa krew... Pątnicy. Idą, nie zwracając na nikogo uwagi. Czasem towarzyszący im przyjaciel czy członek rodziny podaje im wodę. Piją łapczywie. Czasem proszą o polanie bosych stóp. Idą do wzgórza, na którym wzniesiono trzy krzyże. Padają przed nimi, modlą się i wracają.
A potem pojawiają się ludzie w strojach rzymskich pretorian. Za nimi faryzeusze, płaczące niewiasty i człowiek dźwigający krzyż. Wszystko tak jak to opisano w Piśmie Świętym. Od początku do końca. To się dzieje naprawdę. Człowiek naprawdę zostaje do krzyża przybity. Nie na długo, ale to nie ma znaczenia. Ból jest bólem. To nie widowisko dla turystów. W ten sposób Filipińczycy wyrażają swoją wiarę.
Zresztą turystów jest niewielu. Owszem, jest telewizja i inne media. Ale obecni są głównie Filipińczycy. Tak to musiało wyglądać w Jerozolimie. Kupcy handlowali, robotnicy wracali z pracy, ludzie żyli swoim życiem. A pomiędzy tym Jezus niósł krzyż. Ktoś się zatrzymał, ktoś przeszedł obojętnie.
Dlaczego to robią? Nie dla pieniędzy. Owszem sklepikarze zarabiają. Ale pątnicy robią to z potrzeby serca. Mają coś do odpokutowania, za coś chcą podziękować, albo wyprosić jakąś łaskę. Ukrzyżowany zrobił to po raz 33. Dawno temu spadł z dużej wysokości i przeżył. Od tego czasu co roku ofiarowuje swoje cierpienie w podzięce Bogu. Filipiński Kościół nie popiera tej praktyki.
Wielkanoc na Filipinach to 4 dni świąt. Już Wielki Czwartek jest dniem wolnym. Tego dnia wierzący odbywają swoją własną drogę krzyżową. Wędrują od kościoła do kościoła, a każda świątynia to kolejna stacja męki Chrystusa. Czasem przechodzą modląc się, stacje drogi krzyżowej ustawione na ulicach.
W Wielki Piątek jest procesja. Na platformach przesuwają się : Chrystus z krzyżem, Jezus leżący w trumnie, Matka Boska. Tego dnia i w Wielką Sobotę wierzący odwiedzają Grób Pański. Składają hołd dotykając pełnowymiarowej figury Jezusa. Nabożeństwo rezurekcyjne odbywa się o północy. Już o 2 rano biją dzwony obwieszczające Zmartwychwstanie.
Łożesz... sam wstęp sprawił, że przypomniały mi się najgorsze gorączki... :P
OdpowiedzUsuńZachodzi tylko jedno pytanie – po co? ;/ Mam niesmak.
Jezus umarł i zmartwychwstał ponad dwa tysiące lat temu. Wedle tej wiary On żyje i z tego należy się cieszyć. Celebrować życie, którym On jest. Nie rozumiem tego poddawania się cierpieniom. Nawet w Biblii nie ma ani słowa zachęcającego do takich praktyk.
Wszystkie te procesje pochodzą z Rzymu i nie dotyczą nauk Chrystusa. Nie rozumiem skąd to się bierze w kulturze...
Też nie do końca rozumiem. Widocznie tego potrzebują. Ich wiara jest taka bardziej namacalna. Są trochę jak niewierni Tomasze. Muszą dotknąć i poczuć. Z drugiej strony mam wrażenie, że wiara jest bardziej obecna w ich życiu
UsuńWiara może być mocno obecna w życiu bez takich uczynków. Jezus mówił, by czcić Ojca w duchu i w prawdzie. W miłości, moja droga, w miłości, nic więcej, a może aż tyle.
UsuńPrzesyłam serdeczności. :)
Oczywiście, że może. Ale niektórym to nie wystarcza. I nie ma w tym nic złego.
UsuńSłyszałam oczywiście o tych obrzędach na Filipinach, ale co innego migawka w tv, a co innego aktywny udział, choćby w roli obserwatora. Jak się czułaś?
OdpowiedzUsuńJa też jestem pod wrażeniem opisu i zdjęć.
UsuńNie potrafiłbym tak reagować
Jak reagować, Tatulu?
UsuńSzarabajko, prawdę mówiąc bałam się tam jechać. Kiedy mijał mnie pierwszy pokutnik wracający spod krzyża aż wytrzymałam oddech. A był już obmyty. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam jakiś inny wymiar. Potem poddałam się atmosferze.
UsuńBrzmi to jak jedńo wielkie cierpienie. Nie wiem czy mógłbym to oglądać.
OdpowiedzUsuńTeż miałam wątpliwości. Wciąż się zastanawiam jak można się samemu na takie cierpienie skazać. I jaką trzeba mieć wiarę
UsuńTaka religia jest chora. Podobny, choć nie tak drastyczny obrazek oglądałam u pielgrzymujących z dziećmi całymi tygodniami do Częstochowy. Matka beztrosko przyrzekła chodzić na pielgrzymkę, a że dzieci nie ma komu zostawić, więc dwójka z odbitymi piętami, krwawiącymi palcami u nóg, w nieodpowiedniej odzieży, a były deszcze lub upały. Trzecie na wózku pchała dzielnie, ale gdzie przewinąć, nakarmić, płakało cały czas.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to głupota nie religijność.
Serdecznie pozdrawiam
Staram się nie oceniać cudzych wyborów.
UsuńTo jest coś co wiele ludzi robi na pokaz.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się to i nie chciałąbym czegość takiego oglądać.
Nie sądzę, żeby ktokolwiek zadawał sobie ból na pokaz. Biczownicy mieli zasłonięte twarze, być może właśnie dlatego, żeby to nie było ma pokaz
UsuńZrozumiałabym, gdyby podziękował jednym takim aktem, ale 33 razy? jaki Bóg wymaga takiej ofiary? Nie lepiej przekuć to w pomoc innym, na przykład?
OdpowiedzUsuńPodobno mieszkańcy Filipin robią różne dziwne rzeczy...
Nie wiem czy Bóg tej ofiary wymaga. Bardziej jest to potrzebne tym ludziom niż jemu
UsuńTe praktyki i obrzędy są okropne:(
OdpowiedzUsuńJezus zmarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, więc ludzkie wysiłki na niewiele się tutaj zdadzą. Filipińskie obrzędy mają bardziej charakter pogański niż chrześcijański.
Pozdrawiam:)
Kościół tych praktyk nie popiera
UsuńOd jakiegoś czasu pogłębiam swoją wiarę i relację z Bogiem, wiem, ze cierpienie ma sens, ale jakoś tak ta forma samookaleczania się nie bardzo do mnie przemawia, jest to nawet dla mnie przerażające, myślę, że Jezus nie chce takiej ofiary od nas, bo to On poprzez ukrzyżowanie odkupił nas od grzechów i win, my tego już nie musimy robić. Każdy z nas ma swoje życie, które jest wolą Bożą i ma swój sens.
OdpowiedzUsuńI każdy ma prawo do swojego sposobu wyrażania wiary
UsuńTeż myślę, że Pątnikom jest taka ofiara jakoś potrzebna i nadaje sens ich życiu. Widać inaczej nie potrafią wyrazić siebie i swojej wiary. Bardzo przejmująco opisałaś to, jak obok tego cierpienia toczy się codzienne, obojętne na to cierpienie, życie. Tak jak wtedy.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc to było najbardziej poruszające. Kilkoro gapiów, a poza tym obojętność.
UsuńNie podejmę się interpretacji tych obrzędów, dziwi mnie jak łatwo niektórym ona przychodzi, tylko dlatego, że tych ludzi nie są w stanie zrozumieć...
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to problem ludzi zachodu od stuleci. Nasze jest lepsze. Odkąd żyję w Indonezji próbuję zapomnieć o swoich przyzwyczajeniach. Czasem nie rozumiem, ale nie potępiam
UsuńPrzerażające obrzędy...
OdpowiedzUsuńNie mi je oceniać, ale nie chciałabym ich oglądać...
Patrząc, jak choroba każdego dnia obiera mi moją Córkę, w ogóle nie pojmuję sensu cierpienia. Po co Bóg dał mi dziecko, skoro potem Je odebrał?
Moja wiara mocno się zachwiała...
Miało być: jak choroba każdego dnia odbierała mi moją Córkę...
UsuńTo emocje i ból ciągle żywy...
Nawet nie próbuję sobie wyobrażać Twojego bólu. Ale wierzę, że jakiś sens tego cierpienia jest. Chciałabym, żeby tak było, zwłaszcza, że nie wybrałyście sobie takiej drogi. I wierzę, że kiedyś się spotkacie. Tak jest lżej.
UsuńNie wiem, czy chciałabym oglądać te obrzędy na żywo. Ale jeśli Filipińczykom potrzebne jest wyrażanie wiary w taki sposób, to nie mnie oceniać.
OdpowiedzUsuńTeż nie byłam pewna. Sama bym się nie zdecydowała. Myślałam, że jak zobaczę to zrozumiem. Nie zrozumiałam.
UsuńCzym innym są misteria, mające niewiele wspólnego z cierpieniem, a czym innym oglądanie ukrzyżowania ...
OdpowiedzUsuńTo trochę bolesne widowisko
To akurat prawda. Chociaż myślę sobie, że wyglądało to na dużo bardziej bolesne, niż w rzeczywistości było.
UsuńCzytałem o tym na jakimś portalu. Właściwie nic mi do tego, jak ludzie wierzą, ale swoje negatywne zdanie mam. W tym nie ma sensu, chyba, że o to właśnie chodzi – robić coś bez sensu. Sensem ukrzyżowania Jezusa było odkupienie grzechów, a oni grzeszą tym naśladownictwem, bo nikogo nie zbawią. Jezus nakazywał iść swoim śladem, ale nigdzie ani słowa, by Go w ten sposób naśladować.
OdpowiedzUsuńW jednym z komentarzy napisałaś: „wierzę, że jakiś sens tego cierpienia jest. Chciałabym, żeby tak było”. Nie, żebym miał Ci coś za złe, ale zapytam przekornie: co Twoje chciejstwo ma do sensu cierpienia, skoro w cierpieniu nie ma żadnego sensu? I nie mam tu na myśli cierpienia fizycznego.
Nie mi oceniać, ale jeśli grzeszą, to pychą. i to był dla mnie zgrzyt. Bo nawet święty Piotr nie uznał się godnym ukrzyżowania.
UsuńTrochę pokrętne Twoje rozumowanie. To, że czegoś nie dostrzegamy, nie znaczy, że to coś nie istnieje. Ja akurat, jak zechciałeś zauważyć, wierzę, że sens jest. Wierzę (czyli pewności nie mam, bo gdybym miała to nie musiałabym wierzyć) i chciałabym się nie mylić. Tak jest po prostu łatwiej.
Witam. po przeczytaniu tekstu i komentarzy widzę że to trudny temat i niewygodny... Tak jak religia, tak jak ukrzyżowanie ,tak jak śmierć... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń