A potem pojechałam na Lombok. I tam się zakochałam w cukli, czyli meblach inkrustowanych kawałkami muszli. A wszystko to ręczna robota. Takiego parawanu, rzeźbionego i inkrustowanego zapragnęłam całym sercem! I pragnęłam dość długo.
W sierpniu 2018 roku Lombok doświadczył dwóch silnych trzęsień ziemi. Zniszczenia były spore. Ludzie stracili domy, ale również miejsca pracy. Turyści nie chcieli przyjeżdżać nie tylko ze strachu przed ponowną katastrofą. Bali się, że w zrujnowanych hotelach nie wypoczną. Ale jednak przecież trzeba dać tubylcom zarobić. Pod koniec listopada wyskoczyliśmy więc na spokojny weekend na wyspie. Przy okazji zrobiliśmy zakupy.
W Indonezji, jeśli komuś dobrze idzie biznes, sąsiad natychmiast go kopiuje. A potem następny, kolejny i jeszcze jeden. I tak powstaje wioska garncarzy, tkaczy czy innych stolarzy. Co niewątpliwie dla kupujących ma tę zaletę, że wszystkie sklepy z branży są w jednym miejscu. Chodziliśmy więc sobie od warsztatu do warsztatu, a naszym śladem podążał mężczyzna na skuterze. To u niego byliśmy na samym początku, ale uznaliśmy, że jest drogo. Cóż, okazało się, że po pierwsze ceny wszędzie podobne, a po drugie on i tak trzyma łapę na wszystkich przybytkach. Wróciliśmy do niego skruszeni.
Oczywiście kupowanie jednego mebla nie ma sensu. Po pierwsze koszty transportu przerosłyby jego wartość. Po drugie, przy dużym zamówieniu można negocjować cenę. Zamówiliśmy sporo. Dogadaliśmy szczegóły. Zwłaszcza termin wykonania. Miały być dwa miesiące, wg czasu indonezyjskiego - gdzieś w lutym. Zostawiliśmy zaliczkę, czyli połowę ceny. Umówiliśmy się, że jak wszystko będzie gotowe to przyjedziemy obejrzeć. Pod koniec stycznia dostałam zdjęcia gotowych mebli, z prośbą o doprecyzowanie koloru. Na początku lutego wybrałam kolor tkaniny na siedziska. Dwa tygodnie później telefon, że meble są zapakowane, gotowe do transportu. Tylko drobny szczegół - musimy zapłacić teraz, bo pieniędzy na transport brak. Nie tak się umawialiśmy i nie ze mną takie numery! Rozmowa się skończyła na tym, że nie pojedziemy na wizję lokalną, a kierowca, który meble przywiezie, dostanie pieniądze do ręki. "To ja idę poszukać kierowcy". Doprawdy? Dopiero teraz?
Z Lomboku do Jakarty można dolecieć samolotem w jakieś 2 godziny. Ale przecież mebli tak nie przewieziemy. Droga lądowa zabiera 7-8 dni. Najpierw do promu na Bali, przejazd przez tę wyspę, znowu prom i potem już tylko droga do Jakarty niemal przez całą Jawę.
I przyjechali. Meble pięknie popakowane. Owinięte gazetami, drobnymi ścinkami papieru i tekturą. Dokładnie oklejone taśmą i obwiązane sznurkiem. Żadne tam paczki z IKEI do samodzielnego montażu. Regularne, poskładane meble w całości. Co spowodowało kolejny problem. Jak je wnieść skoro w drzwiach się nie mieszczą? Oj, uwijali się chłopcy, sznurkiem mierzyli, wszystko na nic. Sofa nie weszła do magazynu. Na szczęście w apartamencie mamy drzwi okazałe. Udało się.
Swoją drogą, jak obserwowałam tych niewysokich, szczupłych, wręcz filigranowych tragarzy, byłam pewna, że sofa jest leciutka. O nieźle się zdziwiłam próbując ją ruszyć! I cieszę się, że do magazynu nie weszła. Mogę sobie podziwiać i się nią cieszyć codziennie.
Ależ piękne te Twoje meble. A jeśli chodzi o parawany - mam w tym zakresie marzenie i nadzieję, że kiedyś zrealizuję.
OdpowiedzUsuńDlaczego byś nie miała marzenia zrealizować? Ważne, żebyś miała miejsce na ten parawan.
UsuńMeble naprawdę piękne i warte zachodu :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że przyswoiłaś już mentalność tambylczą i dość spokojnie podchodzisz do różnic cywilizacyjnych np. w ustalaniu terminów ;)
Przyswoiłam do tego stopnia, że byłam pewna, że przyjadą tydzień później. Czyli wtedy kiedy będę daleko
UsuńMeble warte pożądania, parawan bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNiezła akcja z tymi zakupami.
Taka norma zakupowa właściwie. Dziwnie bym się czuła gdyby nie było jakichś atrakcji.
UsuńOpisałaś po mistrzowsku, jak w najlepszej powieści i widzę, że tam z zakupami podobne problemy. Producent oczekuje gwarancji, my nie mamy żadnej...
OdpowiedzUsuńZ takimi meblami to i myśli są piękniejsze :-)
Tutaj wiadomo, że będzie niespodzianka. Cała sztuka w tym,żeby przygotować się na najbardziej niebanalne warianty
UsuńParawan mnie zachwycił...
OdpowiedzUsuń:-)
Mnie też.
UsuńAle, jak Wy to do Polski dowieziecie?
OdpowiedzUsuńPewnie przez ocean. Statkiem znaczy.
UsuńNo tak. Zapomniałem już, że istnieje coś takiego, jak fracht:)))
UsuńPrzepiękne te Twoje ręcznie robione meble. Zwłaszcza sofa skradła moje serce. Co jakiś czas będę wpadać, by ją pooglądać i nacieszyć zmysły. Jak ona do mojej z Ikei nie pasuje. Spróbuję podmienić swoją, może wyszukam coś podobnego na Allegro. Drzwi równie intrygujące, ale to siedzisko cudowne. Położyć poduszkę i można czytać do woli.
OdpowiedzUsuńInspirujące meble i indonezyjska sztuka.
Serdecznie pozdrawiam
Właśnie z zamiarem czytania na niej sofa została kupiona. Niestety, jest dużo mniej wygodna niż w wygląda.
UsuńTak właśnie podejrzewałem. Im mebel piękniejszy tym mniej wygodny...
UsuńNie można mieć wszystkiego. Niestety.
UsuńSztuka definitywnie odbiega od tego co możesz zobaczyć w Ekwadorze. Jednak negocjacje ze stolarzem to jakbym był u siebie.
OdpowiedzUsuńTak podejrzewałam, że podejście podobne.
UsuńZarówno parawan, jak i meble przepiękne. Zastanawiałam się jednak dlaczego takie cudeńka chcesz wsadzać do jakiegoś magazynu. Byłaś w "wiosce stolarzy", to teraz trzeba pojechać do tkaczy i przywieźć kilimy, poduchy, by rzucone na sofę uczyniły ją wygodniejszą. Dziekuję za uroczą opowieść i piękne zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńByłam, byłam i to w niejednej. Tkanin mam mnóstwo.
UsuńW magazynie będą tymczasowo. Mieszkamy w umeblowanym apartamencie, nie ma miejsca na więcej. Ale jak wrócimy do Polski, to oczywiście będziemy je podziwiać na co dzień.
Piękne, rzeczywiście trzeba mieć morze cierpliwości...
OdpowiedzUsuńI do produkcji, i do zakupów.
UsuńPrzepiękne mebelki.
OdpowiedzUsuńNaprawdę!
Dziękuję!
Usuń