czwartek, 21 września 2017

Gadał dziad do obrazu

   Po szczęśliwym ożenieniu syna wróciliśmy do Jakarty. Ale nie było nam dane cieszyć się zbyt długo ciepłym klimatem i radosnymi ludźmi. Obowiązki służbowe wezwały nas do Australii. A tam nie dość, że zimny początek wiosny to jeszcze ludzie...

   Lecieliśmy do Hobart. Podróż długa i z przesiadkami. Bagaże musieliśmy odebrać w Melbourne i nadać na lot krajowy. I tu niespodzianka. Wyłącznie maszyny obsługują stanowiska check in. Głównodowodzący położył walizkę na taśmie, pokazał maszynie swoją kartę pokładową. I uzyskał uprzejme: "Twój bagaż waży 22 kg. Twój limit to 20 kg. Skontaktuj się z obsługą". Stanowisko ludzkie było tylko jedno i jak się można domyślić oblężone. Nie było problemów przy nadawaniu walizki w Jakarcie. Bo przecież podróżujemy razem i tak długo jak nie przekraczamy wspólnych 40 kg możemy się spakować do wspólnej torby. I najczęściej jadąc na krótko tak właśnie robimy. Na szczęście nie tym razem. Ponieważ moja miała niedowagę, to po prostu się przepakowaliśmy. Bo jak dyskutować z maszyną?
   W drodze powrotnej powtórka z rozrywki. Limit wagi mieliśmy większy, więc z tym nie było problemu. Ale znowu check in maszynowy. Mieliśmy dwie przesiadki. Niestety, karty pokładowe dostaliśmy tylko na pierwszy odcinek lotu. Potem należało walizki odebrać i nadać ponownie. W dodatku maszyna zdecydowała, że będziemy siedzieć osobno. Nie pytała nas o preferencje. Jak z nią dyskutować?
   Na szczęście po przebiegnięciu (samolot miał opóźnienie) prawie 2 km na lotnisku w Melbourne, udało się trafić na stanowisko z człowiekiem. Który niestety działał jak maszyna, wg ściśle określonych algorytmów. Czyli zadawał dziwne pytania: "Czy Jakarta jest waszym ostatecznym celem podróży?", "Gdzie lecicie potem?". Jedyna sensowna odpowiedź :" Gdzie nam się zachce". Ale my doświadczeni jesteśmy. Wiemy, że nie mógł zrozumieć, że mając polskie paszporty mieszkamy w Indonezji. Tylko dlaczego nie zapytał wprost?
   Tak, z ludźmi na służbie w Australii też nie pogadasz. Na przykład nie sposób kupić u takiego bilet na autobus z Sydney do Canberry. Takie rzeczy wyłącznie przez internet! 
   Prywatnie Australijczycy potrafią być mili. I starają się być pomocni. Ale często są zastępowani przez maszyny. Tak jest taniej. Czy lepiej?

PS. Zdjęcia można obejrzeć na Instagramie. Link jest po prawej stronie.

39 komentarzy:

  1. No zachęcająco to nie brzmi, może robią tak specjalnie, by omijać ich z daleka? Czemu maja w ogóle służyć takie dziwne pytania, to nie można podróżować spontanicznie?
    W Australii mam jakąś rodzinę, ale coś przestali się odzywać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do nich jest tak daleko, że i bez utrudnień łatwo nie jest.
      Mają umowę z Indonezją, żeby wypytywać. Bo tutaj można tylko 3 miesiące być bez wizy. Na dowód, że się dłużej nie zostanie trzeba mieć bilet dokądś. Rzecz w tym, że my mamy wizy do sierpnia 2018 i to powinno wystarczyć.

      Usuń
  2. Wybieram się do Australii od lat, bo mam tam dosyć bliską rodzinę - ale ciągle coś staje na przeszkodzie. Mój tata był, owe wspomniane trzy miesiące, ale nawet nie narzekał na automaty - ale to było z dziesięc lat temu, albo dawniej. Bo dyskutować z maszyną...ech... swoją droga fatalnie wspominam krajowe lotnisko w Jakarcie, ale i tak chętnie tam wrócę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te maszyny to dość nowe są.
      Lotnisko w Jakarcie się rozbudowuje. Jest nowy terminal, jeździ kolejka między T2 i T3. Bałagan dalej taki sam, ale ludzie radośni.

      Usuń
  3. Jak tak dalej pójdzie ludzie przestaną też podróżować. Zamiast siebie będą wysyłać maszyny w podróż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwe już tak jest. Kto poleciał na Marsa?

      Usuń
  4. I właśnie dlatego nie lubię podróży środkami komunikacji publicznej, jakiekolwiek by nie były. Jadąc własnym autem sam decyduję o wszystkim. No może o prawie wszystkim :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo trudno się nie zgodzić. Ale jak do Australii autem?

      Usuń
    2. Powodzenia. Na pewno coś wymyślisz ;)

      Usuń
  5. O jeny, współczuję. O głupie 2 kg. Przepisy przepisami, ale dlaczego są absurdalne? Moim zdaniem nie do końca dobrze jest zastępować ludźmi maszynami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te przepisy nie są tak do końca absurdalne. Bo gdyby każdy miał nadwyżkę samolot by nie udźwignął. Ale maszynie nie wytłumaczysz, że ja dla odmiany mam niedowagę. Najgorzej, że niektórzy ludzie działają jak maszyny.

      Usuń
  6. W Australii akurat nie byłam, ale w Europie też coraz więcej maszyn na lotniskach. Może tak jest taniej, ale według mnie dla pasażera nie jest ani taniej, ani lepiej.
    W Japonii na lotnisku panowie celnicy (każdy musi przejść przez odprawę celną) też zadają dosyć dziwne pytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po Europie niewiele latam. Ale tam gdzie byłam (na Okęciu chociażby) oprócz maszyn są ludzie.
      Nie pamiętam celników w Japonii. Miałam szczęście?

      Usuń
    2. Może miałaś szczęście :)
      Zwykle po odprawie paszportowej i odebraniu bagażu przechodzi się jeszcze przez stanowiska odprawy celnej i tam panowie zadają różne pytania. No ale nie znam wszystkich lotnisk w Japonii, więc może na ktorymś jest inaczej :)

      Usuń
    3. Musieli nie być namolni, bo zupełnie ich nie pamiętam. Mój mąż zresztą też. Co więcej nie jesteśmy zgodni czy wylądowaliśmy w Tokio czy w Osace! Co jest widomym znakiem, że trzeba wycieczkę powtórzyć

      Usuń
  7. A jak się do mnie przychodzi,nie pytam,nie ważę,nie podejrzewam . No tak ale z mojego lotniska startuję zawsze sama.
    Na dworcach zawsze coś się wydarzało .
    Maszyny...wytłuką nas kiedyś jak kaczki w grach bo już czas ustalić co im wolno a czego nie jednak ludzie uciekają od problemu.Są już maszyny które same wg swojego uznania mogą zabijać ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miewam takie wizje. Może jednak nie dożyję

      Usuń
  8. Ciekawy temat wpisu,miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja(szczupła)znajoma przy odprawie miała wagę przekraczającą 2 lub 3 kg(nie pamiętam dokładnie). Na uwagę celnika zaczęła się wykłócać, że ona ma tylko dwa kilo nadwagi, a co on powie na te osoby ze sporą nadwagą ciała. Gdzie tu sprawiedliwość itd. W końcu przepuścił ją, pewnie dlatego, żeby uciąć skandal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to bym nie wpadła! Może dlatego, że nie jestem szczupła

      Usuń
  10. Najgorzej jak te wszystkie maszyny założą związki zawodowe i będą się domagać wolnych weekendów. Bunt maszyn jest blisko...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz wychodzi na to, że ludziom przyjdzie ogarnąć język robotòw, aby dogadać się zrozumiałe.
    Pozdrawiam
    zolza73.blogspot.com
    goodmorning73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy z nimi można się dogadać. Tak jak z niektórymi ludźmi. Niby używamy tego samego języka, a porozumieć się nie sposób

      Usuń
    2. Pozostaje wymienić twardy dysk i przerzucić się na telepatię
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Widziałem kiedyś program o celnikach, ci z Australii wykazują się wyjątkową czujnością jeśli chodzi o wszelkie jedzenie, picie, żywe zwierzęta, jakieś inne nie uwzględnione w specjalnych dokumentach cuda. Z jednej strony to zrozumiałe, są oddzielnym bytem, więc wszystko co obce może spowodować u nich bardzo poważne zmiany czy to w środowisku czy to wśród ludzi. Z drugiej strony tak daleko idący formalizm na lotnisku powodować może kolejki i stres u podróżnych. A podróżny po kilkunastu godzinach podróży w stresie może nie wróżyć dobrze.

    Jak na razie z Ameryki Południowej czytałem tylko dwie książki Julio Cortazara, w porównaniu z Marquezem mniej zrozumiałem z tamtych.

    Dlatego się sam pohamowałem z tą polityką, za dużo jej na co dzień jest.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, bardzo skrupulatnie bronią terytorium. Uchodźców też trzymają z dala od mainlandu.
      Ale z drugiej strony mają bardzo zdyscyplinowane społeczeństwo - nie ukrywają co przywożą, wszystko sami pokazują.

      Usuń
  13. Marzy mi się Australia! Przygody na lotnisku przednie - chybabym padła z nerwów. :D
    Pozdrawiam, M.

    (P.S. Oglądałam zdjęcia - diabełek tasmański jest cudny!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w ambasadzie w Canberze też przyjmują praktykantów. Albo w konsulacie w Sydney.
      Diabeł tasmański mnie rozczarował. Głupi jest zwyczajnie.

      Usuń
    2. Oj nieee! Starczy mi już praktyk! Swoje popraktykowałam i po studiach pora na pracę! Szczerze mówiąc to już nie mogę się doczekać. :)
      Głupi? Ale może chociaż nadrobił ładnym pyszczkiem?
      Pozdrawiam, M.

      Usuń
    3. A z pracy będą pieniądze na podróż do ... Australii. Powodzenia!

      Usuń
  14. Z jednej strony maszyny to ogromne ułatwienie - ja byłam gotowa przytulić maszynę do wysyłania paczek na jednej z poczt w Krakowie, bo nie musiałam stać w kolejce do pań w okienkach. Ale czasem potrafią wszystko bardziej skomplikować. I zawsze przed maszyną trochę strach ;)

    https://w365dnidookolazycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Każdy kij ma dwa końce. Ludzie też potrafią utrudniać. A maszyny przekupić się nie da...
      Dziękuję za wizytę.

      Usuń
  15. Trudności Wasze rekompensuje na pewno piękno owego kontynentu !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Gratulacje dla Syna, Synowej i dla Was. Rodzina się powiększa, to cieszy.
    A teraz czekamy na wiadomości, jak się żyje w Australii. Tam wiosna, zazdroszczę, u mnie wiatr duje i deszcz leje, jesień idzie.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję.
      Wiosna zimna (wtedy była), bo wiał wiatr z ... południa.

      Usuń