środa, 16 września 2015

Noruwyei-no mori

  Na Murakamiego trafiłam przypadkiem. Dawno temu zafascynowała mnie kultura Japonii. Jej literaturę poznawałam czytając wszystko co napisali autorzy o japońsko brzmiących nazwiskach. I stało się. Haruki Murakami. To była miłość od pierwszego wejrzenia, pogłębiająca się z każdą przeczytaną pozycją. Chociaż nie zawsze równie mocna.

  Z “Norwegian Wood” przyszedł kryzys związku. Podobała mi się, ale nie szaleńczo. Owszem, było w niej to co mnie w Murakamim urzekło od początku: japońskość.  Realizm w przedstawianiu japońskiego stylu życia. Proste japońskie potrawy, chociaż nie tak smakowicie podane jak w innych powieściach. I oczywiście muzyka! Najróżniejsza, ale tak ważna, że nieznane mi utwory musiałam poznać. Proste zdania, bez zbędnych ozdobników. Trochę w stylu haiku- pozostawiają ulotną refleksję, nie narzucają konkretnej interpretacji. Buddyjskie przyjmowanie losu.
  A jednak nie spodobało mi się. Brakowało tego co uznałam wcześniej za znak firmowy Murakamiego: zagadki, poszukiwania rozwiązań, równołegłego świata, a przede wszystkim psychologii z domieszką magii. Umieściłam “Norwegian Wood” gdzieś przy końcu listy ulubionych tytułów. A każda kolejna przeczytana książka okazywała się lepsza.
  Aż przeczytałam wszystko. Niechętnie wróciłam do historii Watanabe. I zaskoczenie. Myliłam się! Czy dlatego, że minęły lata i inaczej patrzę na świat? Czy może po prostu lepiej poznałam Murakamiego?
   Odkryłam to czego wcześniej nie dostrzegałam. Powieść jest zanurzeniem się w pamięci bohatera. We wspomnieniach szuka on wydarzenia, które sprawiło, że jest tym kim jest. Czy była to śmierć przyjaciela? Może dzielenie pokoju z pedantycznym współlokatorem? Albo rozwiązłe życie jakie proponował Nagasawa? Spotkanie Midori czy platoniczna miłość do Naoko? 
To muzyka wywołała w nim te wspomnienia. Muzyka i tekst piosenki, który opowiada historię związku Naoko i Watanabe. 
To jest to co u Murakamiego uwielbiam- doznawanie wszystkimi zmysłami. Muzyka, którą się słyszy podczas czytania i która buduje nastrój. Zapach i smak potraw przygotowywanych przez bohaterów. Tak, to chyba jedyny autor, który docenia wszystkie zmysły. A dotyk? Bohaterowie mogą go doznać jedynie podczas seksu. Bo w Japonii nie wypada się przytulać. Seks daje poczucie bliskości, ale może być oddzielony od miłości, sprowadzony właściwie do funkcji fizjologicznych.  Doznawanie przyjemności zmysłowej nie jest uważane za złe. To co my uznajemy za niemoralne dla bohaterów Murakamiego jest całkiem naturalne.
   Jest też świat równoległy. To sanatorium, w którym umieszczono Naoko. Spokojne i ciche miejsce, w którym nie wiadomo kto jest pacjentem, a kto lekarzem i kto bardziej wymaga pomocy. Miejsce gdzie trzeba “przede wszystkim chcieć pomóc drugiej osobie. I wiedzieć, że nam też ktoś musi pomóc. Po drugie, być uczciwym. Nie kłamać, nie ukrywać niczego, nie pomijać tego, co dla nas niewygodne. To wystarczy.”
  Są tacy, którzy twierdzą, że to książka bez fabuły. Można się z nimi zgodzić. Czy musi być wartka akcja? Mi wystarcza cicho szemrzący strumyk. Taki, który każe się zatrzymać, pomaga się skupić i skłania do refleksji. A potem można go przeskoczyć. Jest to powieść o wchodzeniu w dorosłość, o dojrzewaniu, szukaniu sensu życia. Lepiej nie robić tego szybko, warto się najpierw przygotować.
  Jest też “Norwegian Wood” książką o samotności, szukaniu bliskości i miłości. Wydawałoby się to takie zwyczajne. Ale pamiętajmy, że rzecz się dzieje w Japonii, kraju, w którym na powitanie nawet nie podaje się ręki, nie mówi się o uczuciach. Czy można być pewnym, że jest się kochanym, jeśli nigdy nie usłyszało się słów “Kocham Cię”?
Noruwyei-no mori. Japońska interpretacja piosenki Beatlesów.

I once had a girl, or should I say, she once had me.
She showed me her room, isn't it good, norwegian wood?
She asked me to stay and she told me to sit anywhere,
So I looked around and I noticed there wasn't a chair.

I sat on a rug, biding my time, drinking her wine.
We talked until two and then she said "It's time for bed".
She told me she worked in the morning and started to laugh.
I told her I didn't and crawled off to sleep in the bath.

And when I awoke I was alone, this bird had flown.
So I lit a fire, isn't it good, norwegian wood?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz